News ( Habari za
leo )
Wiodący kanał
podaje rano:
“Malaria atakuje
Europę”
poszło
niewidzialną drogą
dotarło wszędzie
nawet do lokalnej
kablówki
wstrzymano oddech…
nabrano tchu…
ruszyły komisje
narady parady blokady
budżety gadżety
dotacje fundacje
parlamenty izby
senaty
rządy samorządy
protesty testy
sesje procesje
marsze za i
przeciw
prośby i groźby
wzniosłe hasła:
naukowcy wszystkich krajów…
pierwsze sukcesy
kandydat do Nobla…
Wiodący kanał
podaje wieczorem:
“Przepraszamy za
pomyłkę
malaria atakuje
oczywiście Afrykę”
Wszystko ucichło
zapadła noc
długa spokojna
po ciężkim dniu
czerwiec 2007
Wiersz napisany
przez Panią Barbarę Szaniecką, która razem z mężem przebywa na misji w
Tanzanii.
Akcji mających na celu pomoc Afryce jest wiele, wystarczy się rozejrzeć, nawet niekoniecznie dobrze, bo ich hasła rzucają się od razu w oczy. Wszystko jest jak najbardziej godne poparcia, ale czy na pewno w takiej formie jak dotychczas? W Afrykę wpompowano miliardy dolarów, do różnych akcji przyłączają się celebryci, organizowane są koncerty charytatywne typu Live Aid, a okazuje się, że na niewiele się to zdaje – spektakularnych efektów, których nie może się doczekać Zachód brak. W czym więc problem?
„Słyszymy o milionach dolarów, które rzeką płyną rokrocznie do samej Tanzanii ale prawda jest taka, że nigdy nie docierają do naprawdę biednych ludzi. Rządy w krajach afrykańskich są niewyobrażalnie skorumpowane, dotyczy to urzędów na każdym szczeblu. W związku z tym wyrastają pałace urzędników, a prosty człowiek żyje w błogiej nieświadomości, bo nikogo z biedoty nie stać na kupno gazety, a elektryczność ma ok. 10% mieszkańców.” Przykładowo: w Kenii, prezydent i jego urzędnicy należą do grona najlepiej opłacanej administracji państwowej na świecie. Sam prezydent Kilaki zarabia więcej niż prezydent USA czy premier Wielkiej Brytanii. Co więcej, jak wskazuje brytyjski ekonomista Paul Collie 40% budżetów militarnych najbiedniejszych państw finansowana jest właśnie z pieniędzy otrzymywanych w ramach pomocy humanitarnej.
Z drugiej strony, same akcje wydają się być nie do końca dobrze przemyślane, jak np. akcja rozdawania kondomów, która kosztowała 60 mln dolarów. A problem AIDS nadal ogromny. Bo tu nie chodzi o to, żeby dać przysłowiową rybę, tylko wędkę. Nam się wydaje, że jak wyślemy pieniądze, to wszyscy są szczęśliwi, obowiązek spełniony. Ale czy zastanawiamy się gdzie
te środki tak naprawdę docierają, co one w rzeczywistości zmieniły?
te środki tak naprawdę docierają, co one w rzeczywistości zmieniły?
„Uświadamiamy sobie, że praca misyjna ciągle jest pracą nad indywidualnym człowiekiem, tylko
i wyłącznie. Praca długoterminowa, w dodatku z niewiadomym efektem.” Praca nad Afryką wygląda dokładnie tak samo – cierpliwie i systematycznie. Najtrudniejszym zadaniem jest zmiana mentalności mieszkańców Czarnego Lądu, a to właśnie od nich tak naprawdę zależy przyszłość tego kontynentu. Afrykańczyk nie inwestuje i nie oszczędza, zresztą skoro i tak biali dają, to po co? Taka postawa tym bardziej wymaga od państw wysyłających pieniądze zastanowienia się jaka pomoc ma rację bytu. Sensowniejsze z pewnością są prace na miejscu, z konkretnym człowiekiem, nad konkretnym problemem, pokazywanie możliwości. A tymczasem: „Tanzańczyk wie wszystko lepiej. Efekt to koszmarna bieda i brak perspektywy na lepsze, kolejne pokolenia nie idą naprzód w sferze społecznej, ekonomicznej i kulturowej.”
Warto też zauważyć, że z samej Afryki docierają głosy, które kwestionują sens dotychczasowej formy kierowanej pomocy. Przykładem może być książka Dambisy Moyo „Dead Aid”, której autorka - ekonomistka z Zambii wskazuje, że tak naprawdę miliardy dolarów przekazywane przez Zachód tylko ugruntowują korupcję i biedę, przyczyniają się do pogłębiania nędzy. Poza tym swoją obecność w Afryce coraz bardziej umacniają Chińczycy inwestując w infrastrukturę i przemysł wydobywczy. Rośnie wymiana handlowa. To wszystko wpływa na zmniejszenie wpływów w tym regionie Stanów Zjednoczonych i europejskich państw postkolonialnych, co z kolei może okazać się pozytywnym wstrząsem dla Zachodu, który w oczach Afrykańczyków traci coraz więcej.
i wyłącznie. Praca długoterminowa, w dodatku z niewiadomym efektem.” Praca nad Afryką wygląda dokładnie tak samo – cierpliwie i systematycznie. Najtrudniejszym zadaniem jest zmiana mentalności mieszkańców Czarnego Lądu, a to właśnie od nich tak naprawdę zależy przyszłość tego kontynentu. Afrykańczyk nie inwestuje i nie oszczędza, zresztą skoro i tak biali dają, to po co? Taka postawa tym bardziej wymaga od państw wysyłających pieniądze zastanowienia się jaka pomoc ma rację bytu. Sensowniejsze z pewnością są prace na miejscu, z konkretnym człowiekiem, nad konkretnym problemem, pokazywanie możliwości. A tymczasem: „Tanzańczyk wie wszystko lepiej. Efekt to koszmarna bieda i brak perspektywy na lepsze, kolejne pokolenia nie idą naprzód w sferze społecznej, ekonomicznej i kulturowej.”
Warto też zauważyć, że z samej Afryki docierają głosy, które kwestionują sens dotychczasowej formy kierowanej pomocy. Przykładem może być książka Dambisy Moyo „Dead Aid”, której autorka - ekonomistka z Zambii wskazuje, że tak naprawdę miliardy dolarów przekazywane przez Zachód tylko ugruntowują korupcję i biedę, przyczyniają się do pogłębiania nędzy. Poza tym swoją obecność w Afryce coraz bardziej umacniają Chińczycy inwestując w infrastrukturę i przemysł wydobywczy. Rośnie wymiana handlowa. To wszystko wpływa na zmniejszenie wpływów w tym regionie Stanów Zjednoczonych i europejskich państw postkolonialnych, co z kolei może okazać się pozytywnym wstrząsem dla Zachodu, który w oczach Afrykańczyków traci coraz więcej.
Klaudia Gostyńska
Stosunki Międzynarodowe
I rok
(Cytaty pochodzą z artykułów Państwa Barbary
i Aleksandra Szanieckich publikowanych ich stronie internetowej)
http://www.basiaalexmission.pq.pl/
http://www.portalwww.eu/pl/artykuly/2011/4/22/dlaczego-swiat-nie-umie-uratowac-afryki/
http://www.hotmoney.pl/artykul/czy-pomoc-afryce-ma-sens-7978
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz