poniedziałek, 26 grudnia 2011

Ukraina za rządów Janukowycza


Kiedy 7 lutego ubiegłego roku Wiktor Janukowycz, lider prorosyjskiej Partii Regionów, zwyciężył w wyborach prezydenckich, raczej nikt nie miał wątpliwości, że z dotychczasowego zachodniego kierunku Ukraina zwróci się ku swojemu wschodniemu sąsiadowi – Rosji. Wynik wyborów, w których Janukowycz pokonał skłóconych ze sobą liderów Pomarańczowej Rewolucji, Julię Tymoszenko i Wiktora Juszczenkę, dodatkowo utwierdzał opinię publiczną, że polityka wyraźnie antyrosyjska i proeuropejska Kijowa dobiegła końca. Dodatkowo terytorialne rozłożenie głosów utrwaliło podział na „pomarańczowy” zachód ze stolicą we Lwowie i „niebieski” Donbas ze stolicą w Doniecku.

Jednak mimo tych wszystkich przewidywań nowy prezydent postanowił obrać inny kierunek polityki zagranicznej. Ku ogromnemu zaskoczeniu Janukowycz pierwszą wizytę państwową
złożył nie w Moskwie, tylko w Brukseli. Można było to odebrać jako kontynuację zbliżenia Ukrainy z zachodnimi instytucjami, które znalazło potwierdzenie w członkostwie Kijowa w strukturach Partnerstwa Wschodniego i pracy w jego ramach nad umową stowarzyszeniową z Unią Europejską. Jednak Rosja doskonale rozumiejąc geopolityczne znacznie naszego wschodniego sąsiada w ramach heartlandu, nie mogła sobie pozwolić na stratę wpływów w tym regionie i na dalszą jego integrację z Zachodem. Kreml w ramach „polityki zniechęcenia i odciągania” Kijowa od stowarzyszenia z Europą, zaproponował utworzenie Unii Celnej, w której skład miały wejść republiki byłego ZSRR.

Jak na razie do powstałej w styczniu 2010 strefie wolnego handlu należą Białoruś, Kazachstan i Rosja. Ewentualne przystąpienie Ukrainy do tej unii oznaczałoby definitywne pożegnanie się z dalszym zbliżeniem ze strukturami europejskimi, co w obliczu pogarszającej się sytuacji ekonomicznej i społecznej (szalejący od kilku lat kryzys demograficzny charakterystyczny dla zachodnich republik postradzieckich) wywołałoby ogromnie niezadowolenie ukraińskiego społeczeństwa, które w UE widzi szansę na reformy i poprawę sytuacji.

Istnieje również druga strona medalu. Umowy gazowe są dla Ukrainy ważnym źródłem zasilającym budżet, a podpisanie przez Julię Tymoszenko 18 stycznia 2009 r. 10-letniego układu o tranzycie gazu dodatkowo uzależnia Kijów od woli i zamiarów Moskwy. Na jego mocy Ukraińcy płacą w tym roku roku 400 dolarów za 1000m³ w porównaniu z 230 dolarami za 1000 m³ w 2009 r. Umowa ta, obowiązująca do 2020r., jest powodem oskarżenia byłej premier o nadużycie władzy. Dodatkowo i tak już trudną sytuację ekonomiczną Ukrainy pogorszą konsekwencje otwarcia bałtyckiego rurociągu Nord Stream, przez który rocznie będzie przesyłane 55 mld m³ rosyjskiego gazu kosztem zmniejszenia przesyłu przez takie kraje tranzytowe jak Ukraina czy Białoruś. W ten sposób Kijów zapłaci wysoką cenę za swoją prozachodnią politykę.

Ponadto rządowe plany dotyczące budowy nowych elektrowni atomowych doskonale komponuje się z rosyjskimi planami utworzenia atomowego sojuszu strategicznego w oparciu o kazachski uran i ukraiński przemysł. W 2009 r. Kijów zarobił 208 mln USD z tytułu handlu nadwyżką energii elektrycznej, która według nieoficjalnych danych pochodzi w 50% z elektrowni jądrowych. Aby zwiększyć przychody ekipa rządząca ,w oparciu o rosyjskie fundusze, planuje rozbudować sektor energetyki atomowej. Plan ten zawiera wytyczne, aby moc reaktorów zwiększyć z obecnych 14000MW do 29500MW. Jednak nie jest to możliwe bez udziałów w Międzynarodowym Centrum Wzbogacania Uranu i dostaw kazachskiego i rosyjskiego uranu. Powstaje więc dodatkowy czynnik uzależniający decyzje Janukowycza od postawy Kremla.

Innym przykładem dwoistości polityki rządu znad Dniepru, jest przedłużenie stacjonowania Floty Czarnomorskiej w porcie sewastopolskim. Na mocy porozumienia z 21 kwietnia 2010 (dwa miesiące po objęciu urzędu przez Janukowycza), Flota ma prawo dzierżawy krymskiej bazy do 2042 roku z możliwością 5-letniej prolongaty. W zamian Ukraińcy otrzymali rabat na importowany gaz w wysokości 40 mld dolarów. Warto również dodać, że opłata za pobyt wojska rosyjskiego w Sewastopolu wynosi 98 mln dolarów na rok, co dodatkowo motywuje decyzję Janukowycza o jej przedłużeniu. Nie trudno zauważyć, choćby na przykładzie Polski, że ewentualne członkostwo Ukrainy w strukturach UE może przynieść jej niewspółmierne korzyści. Począwszy od reform skostniałego systemu prawnego, który jest wierną kopią tego z ZSRR, a skończywszy na rozbudowie i modernizacji infrastruktury oraz gospodarki. Oprócz korzyści stricte materialnych, Kijów z pewnością poprawiłby swoje znacznie na arenie nie tylko europejskiej, ale również światowej. Pozostaje kwestia czy obecna ekipa rządząca z Wiktorem Janukowyczem na czele, wykorzysta tą dziejową szansę dla swojego kraju. Z pewnością taka okazja, jeśli zostanie zmarnowana, może się szybko nie powtórzyć.

Tak więc dotychczasowy okres rządów prezydenta Wiktora Janukowycza charakteryzuje polityka balansowania pomiędzy integracją z Zachodem, głównego determinanta głębokich reform i zmian, o zbliżeniem ze wschodnim mocarstwem, z którym Ukraina jest powiązana gospodarczo i politycznie. Ale czy jednak decyzje oparte na ekonomicznych kalkulacjach są właściwą drogą do polepszenia sytuacji ukraińskiego społeczeństwa? Czy odrzucając w maju 2010 roku możliwość uczestniczenia w strukturach NATO i likwidacja komisji parlamentarnych zajmujących się integracją z UE, to właściwa droga ku reformom? Czy tylko wspieranie interesów oligarchów z bogatego Donbasu? Z odpowiedziami na te pytania przyjdzie się zmierzyć Janukowyczowi w następnych latach jego prezydentury. Jeśli zda ten egzamin to być może pozostanie na stanowisku, co jednak w obliczu spadającego poparcia będzie niezmiernie trudne.

Mateusz Garbaciak
stosunki międzynarodowe, 1 rok
SEKCJA BAŁKANÓW, EUROPY WSCH. I ROSJI

Źródła:
http://www.rferl.org/content/nord_stream_pipeline_could_be_a_game_changer_for_ukraine_belarus/24384944.html
http://www.stosunkimiedzynarodowe.info/artykul,1150,Ukraina_wybiera_Rosje
http://www.rferl.org/content/ukraine_prepare_arbitration_russia_gas_dispute/24319377.html
http://www.kwasniewskialeksander.pl/foundationb.php
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_prezydenckie_na_Ukrainie_w_2010_roku

sobota, 24 grudnia 2011

Świąteczne życzenia

W imieniu redakcji Bloga Koła Naukowego Stosunków Międzynarodowych Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM chciałabym życzyć wszystkim czytelnikom zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia.

Klaudia Portała
Redaktor naczelna
1 rok SUM SM

środa, 21 grudnia 2011

Nowe otwarcie czy pozorne reformy?

Po wielu miesiącach negocjacji pomiędzy obecnie urzędującym prezydentem Jemenu, Ali Abd Allah Salah, a opozycją jemeńską, doszło do porozumienia, według którego przedterminowe wybory prezydenckie odbędą się 21 lutego 2012 roku. Porozumienie zostało podpisane 23 listopada 2011 roku w Rijadzie. Prawdopodobnie nadszedł już schyłek trwających blisko 33 lata rządów autorytarnych.
Rolę mediatora w pertraktacjach pełniła Rada Współpracy Zatoki Perskiej (GCC). Dekret wydany przez wiceprezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego, (prezydent Salah przekazał mu władzę) zawiera informację, według których będzie on jedynym kandydatem w wyborach prezydenckich, sprawując władzę przez okres następnych dwóch lat. Po tym okresie odbędą się nowe wybory prezydenckie i parlamentarne. Porozumienie zakłada również 90 dniowy okres przejściowy, w którym aż do 21 lutego następnego roku, Salah będzie pełnił stanowisko prezydenta honorowego, jednakże bez możliwości wpływu na decyzje swojego następcy. Zgodnie z dekretem, Salah oraz jego współpracownicy będą mieli przyznany immunitet, który będzie pozwalał im uniknąć odpowiedzialności za brutalne działania wobec ludności w czasie protestów. Kluczowe organy bezpieczeństwa będą kontrolowane przez najstarszego syna Salaha, Ahmeda, oraz jego krewnych. Główną misją obecnego wiceprezydenta jest skonstruowanie rządu, w którym znajdzie się opozycja. Tymczasowy gabinet przede wszystkim ma zadanie nadzorowania dialogu narodowego oraz przygotowanie nowej konstytucji. Mohammed Basindawa, szef koalicji i były minister spraw zagranicznych, został kandydatem opozycji na tymczasowego premiera.

Zdaje się, że Jemen dołącza do Tunezji, Libii oraz Egiptu, gdzie arabska rewolucja doprowadziła do obalenia głowy państwa. Jednakże nigdy nie wiemy co przyniesie jutro. Najlepszym tego przykładem jest obecnie sytuacja w Egipcie.

Były prezydent Egiptu Hosni Mubarak ustąpił ze stanowiska 11 lutego bieżącego roku i przekazał władzę Najwyższej Radzie Wojskowej, nad którą przewodnictwo objął Mohamed Hussein Tantawi. Niestety demonstracje niezadowolonych obywateli (wśród nich Mohamed ElBaradei), na placu Tahrir wciąż trwają, bowiem Najwyższa Rada Wojskowa nadal nie przekazała władzy cywilom. Dzięki zdecydowanej postawie Egipcjan wybory prezydenckie odbędą się w czerwcu 2012 roku. Zaś wybory parlamentarne w Egipcie rozpoczęły się 28 listopada i będą trwać aż do 10 stycznia 2012 roku. Pojawiają się już pierwsze nieprawidłowości, które mogą negatywnie wpłynąć na dalszy rozwój wydarzeń.

Trzeba zadać sobie zasadnicze pytanie czy Jemen, podobnie jak Egipt będzie miał trudności w procesie wprowadzania zmian po ustąpieniu prezydenta Salaha? Reformy przedstawione w dekrecie są bardzo rozciągnięte w czasie. Zatem porozumienie, może stanowić świadomy podstęp polityczny prezydenta Salaha, który po wyciszeniu protestów oraz złagodzeniu agresywnych nastrojów panujących w Jemenie, będzie znów próbował sięgnąć po władzę. Jest to tylko hipoteza, na rozwój wydarzeń przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Jemen ma przed sobą dwie możliwości wyboru: drogę ku demokracji bądź utrzymanie status quo. Druga opcja choć mało prawdopodobna, może się ziścić, jeśli opór, a przede wszystkim zdecydowanie ludności, będzie słabło.

Kamil Grzywna
I rok SM
SEKCJA
ISLAMSKA

sobota, 10 grudnia 2011

Uzgodniono budżet Unii Europejskiej na rok 2012

W nocy z 18 na 19 listopada 2011 roku przedstawiciele ministerstw finansów państw członkowskich Unii oraz przedstawiciele Parlamentu Europejskiego osiągnęli kompromis w kwestii budżetu Unii Europejskiej na przyszły rok.

Problem w negocjacjach stanowiło ustalenie wysokości wydatków w przyszłym roku. Propozycja Komisji Europejskiej oraz rządów na ten cel była znacznie niższa niż wydatki, które zgłosił Parlament Europejski. Premier brytyjski James Cameron podkreślił, że wzrost środków budżetu UE o 5,2 procenta w stosunku do obecnego roku (czyli do kwoty 133,1 miliarda euro) nie był możliwy obecnie ze względu na konieczne zmniejszenia wydatków budżetowych w krajach członkowskich.

Tworząc budżet na najbliższy rok niezbędne było wzięcie pod uwagę działań oszczędnościowych związanych z kryzysem finansowym i gospodarczym w państwach członkowskich Unii Europejskiej. Zmniejszono zatem środki przeznaczone między innymi na politykę zagraniczną, regionalną, społeczną oraz na badania.

Kwota płatności wynosić będzie, zgodnie z propozycją państw 129 088 miliardów euro. Poziom zaangażowania ustalono na 147,23 miliarda euro (1,12 % dochodu narodowego brutto państw członkowskich). Budżet na przyszły rok w porównaniu do obecnego będzie wyższy o 1,85 % (2,3 miliarda euro).

Budżet przyjęto jednomyślnie. Przyjęto również poprawkę do tegorocznego budżetu w postaci dopłaty 200 milionów euro od państw należących do Unii. Minister ds. europejskich, Mikołaj Dowgielewicz, podkreślił, że budżet udało się uzgodnić w terminie przewidzianym w traktacie z Lizbony. Zauważył ponadto, że jest to znaczny sukces polskiej prezydencji.

W mojej opinii minister ma całkowitą rację i niewątpliwie kwestię terminowego zakończenia negocjacji w sprawię budżetu można uznać za pozytywny element kończącej się niebawem prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej. Osiągnięcie porozumienia jest szczególnie ważne w momencie zwalczania skutków kryzysu finansowego i gospodarczego na kontynencie.

Anna Wesołowska-Maciejewska
Studium Doktoranckie WNPiD I rok


Dowgielewicz: budżet UE na 2012 r. - najlepszy na ten moment
Link:http://forsal.pl/artykuly/567684,dowgielewicz_budzet_ue_na_2012_r_najlepszy_na_ten_moment.html (data wejścia na stronę: 2011.11.15).
Niemcy i Wielka Brytania apelują o oszczędny budżet UE na 2012 r.
Link:http://wiadomosci.onet.pl/swiat/niemcy-i-wielka-brytania-apeluja-o-oszczedny-budze,1,4911038,wiadomosc.html (data wejścia na stronę: 2011.11.18).
Unia Europejska ma budżet na 2012 rok
Link:http://wyborcza.pl/1,91446,10673010,Unia_Europejska_ma_budzet_na_2012_rok.html (data wejścia na stronę: 2011.11.19).

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Nowy etap naszej historii - zgodnie twierdzą wygrani i przegrani


Po 7 latach od niespodziewanego zwycięstwa socjalistów w wyborach do parlamentu Hiszpanii, władza powraca w ręce drugiej z liczących się na tamtejszej scenie politycznej partii. Kraj dotknięty 45-procentowym bezrobociem w grupie osób do 25 lat będzie teraz rządzony przez centroprawicową Partię Ludową (PP), która osiągnęła najlepszy wynik w historii.

Po przeliczeniu 100% głosów, w wyborach do Kongresu Deputowanych PP uzyskało 44,62% głosów, natomiast druga w kolejności PSOE (socjaliści) - 28,73%. Taki wynik zwycięskiej partii umożliwia jej samodzielne rządzenie, co w dwuipółpartyjnym systemie politycznym Hiszpanii nie zdarzało się często. Na 208 senatorów wybieranych (ogółem: 266), w najbliższej kadencji 136 wprowadzi Partia Ludowa, natomiast 48 - wspomniana wyżej Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza.
Tegoroczna kampania wyborcza wyglądała zdecydowanie inaczej niż w Polsce. Kardynalne znaczenie ma ustrój - tu, w monarchii dziedzicznej, największą realną władzę posiada premier, czyli z reguły szef partii, która uzyska największą liczbę głosów. W związku z tym, wybory parlamentarne wyglądają w Hiszpanii tak, jak u nas prezydenckie - nie promuje się nikogo innego poza jednym kandydatem. Najpopularniejsze są małe tabliczki ustawione wzdłuż alei. Wypisane na wielu z nich hasło wyborcze socjalistów "Walcz, o to, czego chcesz" poniosło w niedzielę dramatyczną klęskę z ludowymi "Przyłącz się do zmiany" oraz "Po pierwsze, zatrudnienie".

To właśnie zatrudnienie było głównym tematem wypowiedzi Mariano Rajoya (obecnie premiera-elekta) podczas wielkiej debaty przedwyborczej, jaka odbyła się 7 listopada br. Już na początku programu prowadzący uznał ją za najbardziej umiędzynarodowioną debatę w historii kraju. Obejrzałem dyskusję w całości i, tak jak się spodziewałem, nie zmieniła ona wiele w preferencjach elektoratu. Zarówno Rajoy, jak i Alfredo Peréz Rubalcaba (kandydat PSOE) pojawili się w studiu solennie przygotowani, prezentując różne dane, wykresy, fakty. Widać było kontrast poglądów. Kiedy nacisk na równość szans w dostępie do pracy kładł Rajoy, Rubalcaba (dość niespodziewanie) twierdził, iż ważniejsze są opieka zdrowotna i edukacja. Kiedy ten pierwszy przywoływał zatrważające dane statystyczne kraju pogrążonego w kryzysie, jego rywal zarzucał mu przesadne operowanie suchymi liczbami i monotematyczność ("Gdybyśmy zorganizowali 41 takich debat, mówiłby pan to samo"). Na uwagę zasługuje dyskretność prowadzącego w liczeniu czasu na wypowiedzi (jeden czas dla każdego na cały blok) i brak jakichkolwiek pytań do polityków z zewnątrz. Wg sondażu dziennika "El Mundo", tylko 16% widzów po debacie zmieniło swój głos. Dla 65% ankietowanych zwycięzcą okazał się Mariano Rajoy.
Zwycięstwo centroprawicy niekoniecznie musi oznaczać "zwrot w prawo" w ojczyźnie Pabla Picassa i Salvadora Dali. Tradycyjne wartości tracą tu na popularności, znaczenie zyskuje wyzwolone, hedonistyczne podejście do życia. Rozwój tego nurtu, szczególnie w Madrycie, ma swoje korzenie w pierwszej połowie lat 80. Hiszpanie poczuli wówczas, że muszą odreagować wieloletnią dyktaturę konserwatywnego Franco i całonocne imprezowanie stało się normalnością. Atmosferę zadymionych lokali stolicy z tego okresu oddają dziś niektóre z filmów Pedro Almodovara, notabene Madrytczyka.
Zwycięstwo Partii Ludowej jest raczej głosem przeciwko dotychczasowej polityce rządu. Jak pokazuje historia, najpoważniejsza alternatywa dla socjalistów okupowała stanowiska rządowe tylko 8 lat od momentu przywrócenia demokracji w 1975r. W kadencji 1996-2000 gabinet Jose Marii Aznara spisał się bardzo dobrze, czego dowodem była reelekcja. Jeszcze tydzień przed wyborami w 2004r. PP prowadziło w sondażach. Jednak zamachy terrorystyczne w madryckich pociągach podmiejskich z 11 marca 2004r. odwróciły bieg wydarzeń. Do ataków przyznali się fanatycy islamscy, domagający się wyprowadzenia wojsk hiszpańskich z Iraku. Tego samego chciała opozycyjna PSOE i trzy dni później uzyskała wśród społeczeństwa poparcie większe niż konkurentka. Zamachy zmieniły więc układ sił aż na 7 lat, a Partia Ludowa straciła władzę właściwie jedynie przez konsekwencję w kwestii zaangażowania armii na Bliskim Wschodzie.
A co niedzielne wydarzenie na Półwyspie Iberyjskim może oznaczać dla Polski? Jeśli koncepcja polityki zagranicznej Mariano Rajoya będzie podobna do tej z lat 1996-2004, wydaje się to być nam na rękę. W owych latach, podczas gdy pomysłem opozycji była kooperacja z Niemcami i Francją, intencją Partii Ludowej było partnerstwo z Wielką Brytanią i Włochami, jako udana przeciwwaga dla silnego tandemu. Uzupełnia się to z polską wizją odbudowy Trójkąta Weimarskiego od początku lansowaną przez prezydenta Bronisława Komorowskiego i wspieraną przez rząd Platformy Obywatelskiej. Alternatywą może być też odnowa współpracy polsko-hiszpańskiej na arenie unijnej - prócz podobnego potencjału ludnościowego, pozycji i interesów w Europie, nasze kraje połączy również bliskość ideologiczna rządów. W kontekście wzmożonej ostatnio dyskusji na temat przyszłości UE, owo partnerstwo ma szansę mocno zyskać na znaczeniu. Jednak pierwszorzędną kwestią dla nowego rządu będzie uzdrowienie narodowej gospodarki. W końcu, jak osądził nagłówek poniedziałkowego wydania "El País", to kryzys zapewnił Partii Ludowej większość bezwzględną w Kortezach Generalnych.

Bartosz Wojnarowski
stosunki międzynarodowe, III rok
Madryt (program Erasmus)

Źródła:
http://www.elmundo.es/elecciones/elecciones-generales/resultados/
http://www.rtve.es/alacarta/videos/elecciones-20-n/cara-cara-rubalcaba-rajoy/1243540/
http://www.pism.pl/index/?id=d5cfead94f5350c12c322b5b664544c1

czwartek, 1 grudnia 2011

Sudan Północny i Południowy – relacje (nie)dobrosiąsiedzkie


Mamy niepodległy Sudan Południowy – dziecko styczniowego referendum, w którym 99% uprawnionych do głosowania opowiedziało się za secesją, czyli odłączeniem zdominowanego przez chrześcijan południa od muzułmańskiej północy. Referendum bacznie przyglądała się cała rzesza obserwatorów i ekspertów, w tym chińskich – bo trzeba przecież obserwować co się dzieje na inwestowanym obszarze. No i wreszcie jest! Historyczna data to 9 lipca 2011 – koniec wojen, początek nowego życia, wszystko gotowe: stolica w Dżubie, co prawda przejściowa, ale jednak konstytucja, flaga. „Nareszcie wolni!” – takie hasło pojawiło się na elektronicznym zegarze, który zakończył odliczanie do tak długo wyczekiwanej niepodległości
Niby wszystko na swoim miejscu, a jednak nie do końca. Już kilka tygodni po referendum, w kilku miejscach na północy kraju rozpoczęły się walki pomiędzy rebeliantami a Ludową Armią Wyzwolenia Sudanu – wojskiem podległym rządowi w Dżubie. Pojawiły się wówczas obawy o zapewnienie podstawowego bezpieczeństwa w mającym powstać państwie. Rebelianci wspierani faktycznie przez rząd w Chartumie twierdzili, że walczą o demokratyczną transformację. Od tej pory rebelie wybuchały w kolejnych stanach Sudanu Południowego, który bez wątpienia mógł oskarżać Sudan Północny o sabotaż. Tymczasem jest odwrotnie, to Chartum nieustannie oskarża Południe o wspieranie rebeliantów m.in. na spornym obszarze Abyei czy w Darfurze, co jest naprawdę mało prawdopodobne. Co więcej, w wystąpieniu w Ad – Damazin w prowincji Nil Błękitny, która również dołączyła do tych zbuntowanych przeciwko rządowi północnosudańskiemu, prezydent Omar al – Bashir jednoznacznie zagroził wojną jeżeli Sudan Północny „nie skończy swych nieustannych prowokacji”.
Sytuacja humanitarna w południowej części Sudanu Północnego jest tragiczna, na co zwróciła uwagę organizacja Human Rights Watch podczas XVIII sesji Rady Praw Człowieka ONZ. "(...) Podczas ostatniego wyjazdu do Południowego Kordofanu w sierpniu 2011, przedstawiciele HRW odkryli, że siły rządowe są odpowiedzialne za poważne naruszenia międzynarodowego prawa humanitarnego i praw człowieka. W czasie obecności badaczy w regionie, rządowe lotnictwo codziennie krążyło nad głowami i zrzucało bomby na obszary cywilne. HRW odkryła, że bezładne rządowe bombardowania zabiły bądź okaleczyły dziesiątki cywilów oraz uszkodziły szkoły, kliniki, farmy, a także inne obiekty cywilne.”

Restrykcje wobec zewnętrznej pomocy humanitarnej, aresztowania osób podejrzewanych o przynależność do opozycyjnej partii SPLM, poważne pogwałcenia podstawowych praw człowieka, to codzienność mieszkańców pod rządami prezydenta Omara el-Bashira, któremu rozpada się kraj. Czy groźby pseudo-prezydenta świadczą o jego rychłym końcu, są kolejną nieco desperacką próbą demonstracji siły? Niezależnie od przyczyny, miejmy nadzieję, że mieszkańcy Sudanu Północnego nie będą musieli długo czekać, żeby móc za przykładem swoich południowych sąsiadów wykrzyknąć: „Bye, bye Bashir!”

Klaudia Gostyńska
I rok studiów lic. WNPiD UAM
SEKCJA AFRYKAŃSKA

http://lubczasopismo.salon24.pl/sudan/post/345662,na-radzie-praw-czlowieka-o-sytuacji-w-sudanie
http://sudaninfo.wordpress.com/tag/sudan-polnocny/

źródło zdjęcia - fot. PAP/EPA/GIORGOS MOUTAFIS ze strony http://www.polskieradio.pl/9/863/Artykul/399375,Sudan-Poludniowy-najmlodsze-panstwo-swiata-

wtorek, 29 listopada 2011

Zabytki Japonii

Pisząc ten tekst, zainspirowało mnie parę rzeczy w architekturze i w samej Japonii dlatego też moje teksy poświęcone są kulturze japońskiej i tym chciałabym się podzielić. Większość z nas słyszy o Japonii tylko z relacji współpracy biznesowej i gospodarczej, a tak mało wie o bogatej kulturze i szacunku do tradycji.

Cechą charakterystyczną, jaką wyraża kultura japońska, jest przede wszystkim wyjątkowy szacunek dla natury. Japończycy, w przeciwieństwie do Europejczyków, nie czują się panami przyrody. Są jedynie częścią praw natury, która nad nimi góruje w wielu wypadkach. Twierdzenie to związane jest z religią shintoistyczną, a stąd w Japonii prosta droga do zamiłowania do przestrzeni, również w architekturze. Inną twórczą siłą, głęboko zakorzenioną w tradycji, jest też asymetria, która spotykana obok symetrii, jest odbiciem aspektów kultury chińskiej, bądź też zachodniej architektury.
Największe odbicie w kulturze japońskiej, które można odnaleźć w architekturze świątyń i w ich otoczeniu. Najważniejszym sanktuarium w Japonii jest shintoistyczna świątynia bogini słońca, powstała na przełomie trzeciego wieku. Świątynia w Ise została zbudowana ze specjalnego rodzaju drewna cyprysowego i pokryta korą, a to wszystko bez użycia jakichkolwiek gwoździ. Całość konstrukcji została zaś umieszczona na palach. Podstawową cechą rozpoznawczą jest naturalny kolor materiałów, które współgrają z otaczającą go przyrodą. Świetnie wyraża się tu kultura Japonii, gdyż widać zamiłowanie do przyrody.
Wraz z pojawieniem się w Japonii buddyzmu upowszechniły się nowe, chińskie wzory, które operowały osiowością i symetrią układu kompozycyjnego. Nowością było także usadowienie budynku na kamiennym cokole, albo też dach kryty ceramiką. Pierwsza taka świątynia buddyjska powstała w Japonii w roku 558 i już niestety nie istnieje. Obecnie najcenniejszym zabytkiem z tego okresu, jaki utożsamia kultura japońska, jest zespół świątynny Horyuji, wzniesiony w latach 587–607. Ten niezwykle cenny i interesujący kompleks świątynny jest uważany za najstarszy zabytek architektury drewnianej, nie tylko na obszarze Japonii, ale też na całym świecie.

Chciałabym abyśmy tak szanowali naszą kulturę, zabytki jak robią to Japończycy, ponieważ kultura to my, to nasze korzenie. Powinniśmy się nad tym wszyscy zastanowić, co należy zrobić, by uratować nasz dorobek narodowy i przekazać go następnym pokoleniom.

Beata Jaroszewska
II rok studiów dokt. WNPiD UAM
SEKCJA JAPOŃSKA

japoniaoczamifana.frix.pl
konnichiwa.pl

bibliografia:
Bator J., "Japoński wachlarz.Powroty", Warszawa 2011.
Petri J., "Estetyczne aspekty japońskiej przestrzeni", Kraków 2010.

środa, 14 września 2011

Coraz mniej pokoju na świecie – Global Peace Index

Opublikowany w maju 2011 roku Ranking Pokojowości Państw (Global Peace Index, GPI) jest już piątym z kolei zestawieniem opracowanym przez australijski Instytut Gospodarki i Pokoju. Celem corocznego raportu jest przeanalizowanie oraz sklasyfikowanie wszystkich państw od najbardziej do najmniej pokojowego.

Tegoroczny raport GPI dotyczy 153 niepodległych państw (w 2010 roku było to 149 państw)i został opracowany na podstawie najnowszych dostępnych danych uzyskanych m.in. z Banku Światowego, Ośrodka badawczego Economist Intelligence Unit (EIU), ONZ (wskaźnik HDI) oraz z UNESCO.

Jako podstawę opracowania przyjęto 23 jakościowe oraz ilościowe wskaźniki, które obejmują zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne czynniki wpływające na poziom pokoju w danym kraju. Aby obraz był wiarygodny przyjęte wskaźniki dotyczą bardzo różnorodnych aspektów – od wydatków państwa na zbrojenia, poprzez stosunki z sąsiadami, aż po respektowanie praw człowieka. Wskaźniki te zostały wybrane przez międzynarodowy panel ekspercki, składający się z naukowców, biznesmenów, filantropów oraz członków organizacji pokojowych.

Głównym wnioskiem piątego z kolei raportu GPI jest fakt, że trzeci rok z rzędu obniża się poziom pokojowości państw. W 29 państwach wzrosło zagrożenie terroryzmem, a w 33 występuje duże prawdopodobieństwo wystąpienia krwawych demonstracji. Jako najniebezpieczniejszy kraj postrzegana jest Somalia (w 2010 roku ostatnie miejsce zajmował Irak).

Najbardziej pokojowym regionem jest Europa Zachodnia, a miano najbardziej pokojowego państwa przypadło w tym roku Islandii (w zeszłym roku pierwszą pozycję zajmowała Nowa Zelandia, która obecnie spadła na 2 miejsce). Największy spadek w rankingu zanotowały kraje arabskie, głównie w wyniku niepewnej sytuacji wewnętrznej, oraz zamieszek na ich terenie: Libia (rekordowy spadek w rankingu o 83 pozycje na miejsce 143 w 2011 roku), Bahrajn (spadek o 51 pozycji na miejsce 123 – drugi taki spadek po Libii), Egipt (spadek o 24 pozycje na miejsce 73).

Głównym powodem spadku światowego poziomu pokojowości są według autorów konflikty wewnętrzne pomiędzy władzami, a obywatelami, a nie konflikty międzynarodowe. Regionem o najniższym poziomie pokojowości jest Afryka Subsaharyjska – znajduje się tam 40 % państw, w których zagrożenie jest największe (Somalia – ostatnie miejsce w rankingu, oraz Sudan – trzecie od końca).

Z wyliczeń autorów raportu GPI wynika, że gdyby w ciągu 2010 roku świat był o 25 % bardziej pokojowy, to gospodarki wszystkich państw uzyskały by dodatkowo 2 tryliony $ zysku.

Polska w raporcie opublikowanym w maju 2011 roku znalazła się na 22 miejscu, co świadczy o wysokim poziomie pokojowości. W porównaniu do ubiegłorocznego raportu awansowaliśmy o 7 pozycji.

Interaktywna mapa GPI - http://www.visionofhumanity.org/gpi-data/#/2011/scor
GPI w wersji filmowej - http://vimeo.com/24155348

źródła:
http://www.economicsandpeace.org/
http://www.visionofhumanity.org/

Jakub Kowala
Stosunki Międzynarodowe I rok SUM

sobota, 23 lipca 2011

Polacy osadzeni w więzieniach w Ameryce Południowej.

Według danych z Raportu Polskiej Służby Konsularnej za 2010 rok 4234 Polaków odbywa kary w więzieniach poza granicami Polski. Najwięcej przebywa w więzieniach europejskich, szczególnie w Niemczech (1328 osadzonych), Wielkiej Brytanii (711 osadzonych) i Francji (433 osadzonych). Wśród ośmiu krajów z największą liczbą osadzonych Polaków tylko Stany Zjednoczone (232 osadzonych) leżą poza naszym kontynentem.
Daje się z tego wysnuć wniosek, że poza wyjątkowymi sytuacjami, Polacy zatrzymani, aresztowani lub odbywający karę pozbawienia wolności za granicą, mogą liczyć na sprawiedliwe traktowanie i profesjonalną opiekę konsularną (ostatnie na wniosek zainteresowanych zgodnie z postanowieniami Konwencji Wiedeńskiej o stosunkach konsularnych z 1963 roku, z wyłączeniem państw, z którymi jesteśmy związani dwustronnymi umowami).

/zdj.: Więzienie Porto Velho w Brazylii. (fot. arch. PAP/EPA/Ademildes Correia)/

Inaczej wygląda sytuacja polskich więźniów odbywających kary w państwach znajdujących się na terenie Ameryki Południowej, szczególnie za przestępstwa na tle narkotykowym – w większości przemyt, dużo rzadziej organizacja procederu. Długoletnie wyroki pozbawienia wolności, od 6 do 18 lat, odbywa 30 Polaków w Peru, 28 w Brazylii, 14 w Wenezueli i 8 w Ekwadorze.

Historie tych osadzonych wyglądają podobnie, choć trudno ustalić standardowy profil tzw. „muła”, czyli osoby skuszonej możliwością łatwego zysku za przewiezienie narkotyków (od ok. 1000 do ok. 3000 USD). Są to zarówno mężczyźni i kobiety, różnią się wiekiem, wykształceniem i motywami. Próbują przewozić narkotyki albo ukryte w bagażu i pod ubraniem, albo w formie połkniętych kapsułek (co jest szczególnie niebezpieczne ze względu na ryzyko pęknięcia kapsułki w żołądku i w konsekwencji wydostania się śmiertelnej dawki kokainy do organizmu). Bywały przypadki, że Polacy przemycali narkotyki bez swojej wiedzy wykazując się przy tym dużą dozą ignorancji, np. spełniając prośbę przewiezienia paczki od nieznajomego.
Dochodziło również do dramatycznych sytuacji, gdzie grupy organizujące przemyt specjalnie informowały Interpol o niektórych „mułach”, aby w tym czasie zorganizować przemyt na zdecydowanie większą skalę. Wedle słów polskiego konsula honorowego w Ekwadorze Tomasza Morawskiego, taka kokaina była tak zanieczyszczona, że i tak nie nadawałaby się do spożycia przez ludzi. Niemniej wymiar sprawiedliwości w krajach Ameryki Łacińskiej – choć działający opieszale i nierzadko skorumpowany – w każdym przypadku jest bezwzględny dla przemytników.

Warunki w więzieniach są skrajne. Choć bywają takie, które cieszą się dość dobrą opinią, szczególnie więzienie dla kobiet w Limie, to jednak w większości zakładów karnych warunki są dramatyczne. Wedle opisów zawartych w książce „Więźniowie” Tomasza Morawskiego (na przykładzie więzień w Ekwadorze) działają tam mafie posiadające broń, kwitnie handel narkotykami, są prowadzone wojny między gangami, strażnicy nierzadko bywają skorumpowani, cele są znacznie przepełnione, a morderstwa na terenie więzień są tuszowane. Należy jednak zauważyć, że te warunki, choć powoli to sukcesywnie zmieniają się na lepsze.

Ze względu na odległość i brak bliższych relacji między Polską a krajami z Ameryki Południowej, a przede wszystkim bezwzględnie prowadzoną wojnę z narkotykami, Polacy nie mogą liczyć na ulgowe traktowanie. Dochodzi do tego często brak znajomości języka hiszpańskiego i różnice kulturowe. Identycznie ma się sytuacja z obywatelami innych państw zatrzymanymi za przemyt.

Wina przemytników jest bezdyskusyjna, niemniej powstaje pytanie o adekwatność wymiaru i specyfiki kary. Szansą dla polskich więźniów są umowy dwustronne polegające na transporcie więźniów i dalszym odsiadywaniem kary w Polsce pomiędzy nami a krajami Ameryki Łacińskiej (przede wszystkim z Brazylią, Peru i Ekwadorem), nad którymi obecnie pracuje MSZ.

Źródła:
- „Więźniowie. Ekwador, kokaina i …” – Tomasz Morawski, Poznań, 2008
- „Raport polskiej służby konsularnej za 2010 rok” – MSZ Departament Konsularny
- Artykuł "Wyrwą Polaków z piekła więzień Ameryki Płd." (TVP Info), link
- Artykuł “Polacy w więzieniach Ekwadoru: Oszukani durnie, jedyną ich winą jest głupota" (TOK FM), link

Adam Olejnik
II rok SM (w ramach MISH)
SEKCJA LATYNOAMERYKAŃSKA

piątek, 22 lipca 2011

Zabito ich tam, gdzie ryby śpiewają...

Nie strach przed legendarnymi złymi białymi zwanymi pishtacos, a prawdopodobnie zwyczajna chęć rabunku była przyczyną zabicia przez Indian nad rzeką Ukajali dwóch trójmiejskich kajakarzy, Jarosława Frąckiewicza i Celiny Mróz. Pomimo wcześniejszych podejrzeń o naruszenie przez kajakarzy miejscowych zwyczajów i rozzłoszczenie mieszkańców niecieszącej się dobrą opinią osady Arrica, aresztowany oprawca, 40-letni Roger Mauricio Ruiz zdradził szokujące niuanse zbrodni.

/fot.: Zabójca składa pierwsze zeznania. (© by Tomasz Surdel)/

Jego zatrzymanie jest rezultatem współpracy pomiędzy peruwiańską policją i liderami plemion Asháninka i Ashéninka, którzy nie tylko wystosowali otwarty i przepraszający list do rodzin ofiar, ale także doprowadzili do pojmania i przekazania policji jednego z ukrywających się zabójców.

Roger Mauricio Ruiz zeznał, że na pomysł zabójstwa Polaków wpadł jego 24-letni siostrzeniec Fredy, który uważał ich za pelecaras (zeskrobywaczy twarzy, rodzaj pishtacos). Mimo, że Polacy zaczęli oddalać się dalej wzdłuż rzeki, pięciu Indian (w tym Roger i jego siostrzeniec) zabrali łuki i strzelby i zaczęli ich gonić łódką. Po wyrównaniu łodzi, z odległości około 6-7 metrów, bez zadawania żadnych pytań strzelili ze strzelby w pierś kobiety i mężczyzny, a potem także z łuku. Następnie rozdzielili między siebie ekwipunek kajakarzy (m.in. aparat fotograficzny, przewodnik po Peru, kosmetyki). Ta wersja została potwierdzona przez indiańskiego drwala, który przypadkiem znalazł się w tym samym miejscu.

Priorytetem policji jest obecnie złapanie pozostałych czterech morderców.

Ze względu na żyjące w rzece piranie i kajmany, blisko zerową widoczność, silny prąd i pływające w rzece duże gałęzie nurkowanie w Ukajali jest skrajnie niebezpieczne i praktycznie niewykonalne, toteż prawdopodobnie nigdy nie zostaną odnalezione ciała ofiar i szczątki zatopionej jednostki.

Źródła:
Na podstawie artykułów Tomasza Surdela publikowanych w serwisie Tierralatina.pl:
- „Ja tylko zabiłem! – tłumaczy zabójca kajakarzy”, link: http://www.tierralatina.pl/2011/07/ja-tylko-zabilem-tlumaczy-
zabojca-kajakarzy/
- „Celina i Jarek nie żyją”, link: http://www.tierralatina.pl/2011/07/celina-i-jarek-nie-zyja/

Adam Olejnik
II rok SM (w ramach MISH)
SEKCJA LATYNOAMERYKAŃSKA

środa, 29 czerwca 2011

"Problemy współczesnej Afryki. Szanse i wyzwania na przyszłość"


Na początku czerwca w krakowskim Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu odbyła się Ogólnopolska Konferencja Naukowa poświęcona problemom afrykańskiego kontynentu. Zgromadziła ona przedstawicieli różnych nurtów akademickich, których połączyło zainteresowanie problemami Czarnego Lądu. I tak na konferencji zostały poruszone zachodzące w Afryce przemiany społeczne, polityczne i gospodarcze. Konferencja rozpoczęła się przedstawieniem statystyk związanych z Afryką. Większość z nich skupiała się na problemach związanych z biedą, niedożywieniem czy też niskim poziomem edukacji. Tych pozytywnych było raczej niewiele- dotyczyły one wzrost wskaźnika PKB w Mozambiku i Ugandzie. Słowem wstępu zostały również przedstawione pokrótce Milenijne Cele Rozwoju dla kontynentu afrykańskiego ,które zakładają m.in. wyeliminowanie skrajnego ubóstwa, wprowadzenie powszechnego nauczania na poziomie podstawowym, równouprawnienie kobiet czy tez nawiązanie globalnej współpracy.
W części właściwej konferencja składała się z 4 paneli poświęconych kolejno afrykańskiej różnorodności kultur; przezwyciężaniu konfliktów zbrojnych w Afryce; suwerenności, niepodległości, państwowości i wreszcie edukacji w Afryce. Tematyka prezentowanych referatów była szeroka - można było posłuchać wystąpień m.in. o Rwandzie, sytuacji językowej w RPA, somalijskim procesie pokojowym czy dyskryminacji Pigmejów w DRK. Po każdym panelu następował czas na dyskusję i zadawanie pytań referentom.
Konferencja starała się poruszyć problemy istotne z punktu widzenia interesów społeczności międzynarodowych. Nie udało się jej jednak uniknąć pułapki pewnego banału - dużo dramatycznych statystyk i teoretycznego gadania. Było również sporo treści, które niestety nie wniosły nic nowego w naszą dotychczasową wiedzę na temat tego kontynentu. Pomimo tych niedociągnięć, nie można jednak zarzucić niekompetencji jej uczestnikom - każdy referent posiadał dużą wiedzę (nie tylko teoretyczną, ale często i empiryczną) na temat prezentowanego przez siebie zagadnienia. Wpłynęło to na niewątpliwie wysoki poziom prowadzonych dyskusji.

Alicja Szwarczyńska
etnologia, I rok
SEKCJA AFRYKAŃSKA

niedziela, 12 czerwca 2011

Kim Dzong Il w Chinach. Podsumowanie wizyty.

Całkiem niedawno dobiegła końca trzecia już na przestrzeni ostatniego roku wizyta północnokoreańskiego dyktatora w Chinach. W trakcie tygodniowej podróży Kim Dzong-Il odbył rozmowy z najważniejszymi chińskimi dygnitarzami, w tym z prezydentem Hu Jintao i premierem Wen Jiabao. Spotkał się także z Xi Jinpingiem wymienianym jako najpoważniejszy kandydat do sukcesji po Hu Jintao.
Według oficjalnych deklaracji, głównym celem wizyty było zapoznanie się koreańskiego przywódcy z sukcesami chińskiej gospodarki. W trakcie swojej podróży Kim zwiedzał chińskie fabryki, strefy przemysłowe, a nawet centra handlowe. Na prorynkowych reformach gospodarczych, inspirowanych chińskimi sukcesami zależałoby samym Chińczykom. W obliczu coraz większych problemów ekonomicznych KRL-D (spowodowanych między innymi południowokoreańskimi sankcjami), napiętej sytuacji na Półwyspie Koreańskim, a także zbliżającej się według niektórych komentatorów sukcesji władzy, ChRL obawia się poważnej niestabilności i masowego napływu migrantów z Korei Północnej. Warto się jednak zastanowić czy „zapoznający się” nie po raz pierwszy z dokonaniami chińskiego modelu gospodarczego Kim faktycznie bierze pod uwagę poważniejsze reformy. Bardziej prawdopodobne wydaje się, iż przywódca KRL-D poszukuje w Chinach raczej doraźnej pomocy dla bezustannie cierpiącej na niedobory żywności, paliwa oraz innych podstawowych produktów i de facto zupełnie uzależnionej od gospodarczej współpracy z chińskim sąsiadem gospodarki.
Zauważa się także, że poza oficjalnie podkreślanym aspektem ekonomicznym wizyty, jednym z głównych jej celów było zapewnienie chińskiego poparcia dla wymienianego jako prawdopodobny następca Kim Dzong-Ila – Kim Dzong-Una. W trakcie wizyty spekulowano, że typowany na sukcesora najmłodszy syn dyktatora może towarzyszyć ojcu w trakcie podróży. Plotki te nie znalazły jednak potwierdzenia w rzeczywistości.
Część badaczy podkreśla, że ze strony północnokoreańskiego reżimu istotne jest pokazanie światu, że stosunki z Chinami są w chwili obecnej bardzo silne, a KRL-D może stale liczyć na protekcję chińskiego sojusznika. Zwraca się przy tym uwagę, że wizyta Kima zbiegła się w czasie ze spotkaniem chińskiego premiera Wen Jiabao z prezydentem Republiki Korei Lee Myung-bakiem w trakcie trójstronnego szczytu Chiny-Japonia-Korea Południowa, który odbył się w Tokio.

Źródła:
http://pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=infopakiet&dz=swiat&idNewsComp=184193&filename=&idnews=123347&data=infopakiet&_CheckSum=1600287548
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/kim;dzong;il;podrozuje;po;chinach,123,0,837243.html
http://www.reuters.com/article/2011/05/23/us-china-korea-north-idUSTRE74M08R20110523
http://chiny24.com/news/kim-dzong-il-w-pekinie
http://www.polska-azja.pl/2011/05/25/kim-dzong-il-w-pekinie/
http://www.nytimes.com/2011/05/27/world/asia/27korea.html?_r=1&scp=2&sq=kim%20jong-il&st=cse

Paweł Luzak
stosunki międzynarodowe, I rok SUM
SEKCJA CHIŃSKO-KOREAŃSKA

czwartek, 9 czerwca 2011

Dewaluacja białoruskiego rubla. Co dalej?

Minęły już ponad 2 tygodnie od dewaluacji białoruskiego rubla. 23 maja Narodowy Bank Republiki Białoruś ogłosił dewaluację lokalnej waluty o 55 %. Miało to załagodzić kryzys walutowy i gospodarczy w tym państwie, lecz jak się okazuje do chwili obecnej nie przynosi oczekiwanych rezultatów.

Dewaluacja rubla, długo odwlekana, została wymuszona przez kryzys walutowy, który zaostrzał się na Białorusi od początku 2011 r. Obywatele, zaniepokojeni sytuacją gospodarczą państwa, ruszyli do kantorów w celu dokonania tradycyjnej dla wschodniej Europy próby zabezpieczenia swoich oszczędności – zakupu waluty obcej. Władze, próbując okiełznać kurs rubla wyczerpały niewielkie rezerwy walutowe, a dodatkowo sztucznie zawyżając wartość waluty spowodowały powstanie „czarnego rynku”, na którym białoruski rubel był niemal dwukrotnie tańszy niż w kantorach. W sytuacji, gdy widmo dewaluacji stawało się coraz bardziej realne, oficjalne władze, czekając prawdopodobnie na kredyt z Rosji, uparcie wykluczały radykalną zmianę kursu białoruskiego rubla. Tymczasem zdesperowani Białorusini w sytuacji braku waluty na rynku ruszyli do sieci handlowych, dosłownie wymiatając sprzęt RTV i AGD. Niektórzy zaczęli nawet wykupywać sól. Jak się ostatecznie okazało ludność miała rację, bo kredyt z Rosji nie nadszedł i 23 maja kurs rubla runął o 55%.

Wywołało to określone negatywne konsekwencje, z których najbardziej dotkliwie Białorusini odczuwają podwyżki towarów importowanych (utrata oszczędności nie była zjawiskiem powszechnym, bo już od dawna mało kto na Białorusi trzymał je w lokalnej walucie). Sytuacja na rynku walutowym nie wróciła jednak do normy, w kantorach nadal nie ma waluty, a inflacja zaczyna nabierać obrotów. Władze białoruskie z kolei wydają się robić wszystko, by jednak nie otrzymać kredytu od Rosji, który mógłby załagodzić sytuację (należy w tym miejscu zaznaczyć, że po ostatnich represjach w stosunku do opozycji reżim Łukaszenki nie może liczyć na finansowe wsparcie z innych źródeł).

Zaraz po decyzji o dewaluacji nastąpiło znaczące ochłodzenie w stosunkach rosyjsko-białoruskich, wywołane wypowiedzią Arkadija Dworkowicza, doradcy prezydenta Rosji do spraw gospodarczych. Stwierdził on, że za kryzys gospodarczy na Białorusi są odpowiedzialne jej władze. Oficjalny Mińsk zareagował błyskawicznie ogłaszając listę 400 tysięcy obywateli obcych państw, którzy nie są mile widziani na Białorusi, a spośród których 200 tysięcy stanowili Rosjanie. 27 maja zabrał w tej sprawie głos sam Aleksander Łukaszenka, żądając od rządu wyrzucenia z Białorusi rosyjskich mediów za sianie paniki po dewaluacji rubla. Sam zaś skomentował zaistniałą sytuację ze stoickim spokojem: „No doszło do dewaluacji. Nic nie szkodzi. Najważniejsze, byśmy wykorzystali to jak trzeba”. Na reakcję rosyjskiego MSZ nie trzeba było długo czekać. Już 27 maja zostało rozpowszechnione oświadczenie, w którym stwierdzono, że wezwania do wyrzucenia rosyjskich mediów „wywołują głęboki żal”. Równolegle, z nieoficjalnych źródeł napłynęły informacje, że „głęboki żal” Moskwy może mieć także dużo bardziej namacalne konsekwencje – ograniczenie działalności rosyjskich mediów prawdopodobnie doprowadzi do rezygnacji tamtejszych władz z udzielania Białorusi jakichkolwiek kredytów.

Kredyt, oficjalnie udzielany przez będącą pod kontrolą Rosji Euroazjatycką Wspólnotę Gospodarczą (EaWG), jest w obecnej sytuacji kluczowy dla białoruskiej gospodarki. Mińsk znalazł się jednak w trudnym położeniu, gdyż jednym z warunków udzielenia pożyczki jest prywatyzacja wielu białoruskich przedsiębiorstw, której głównym beneficjentem będzie z pewnością Rosja. Taka sytuacja może pogłębić uzależnienie gospodarki Białorusi od wschodniego sąsiada, ale coraz częściej słychać głosy, że sytuacja wewnętrzna zmusza władze w Mińsku do podjęcia drastycznych kroków.

Podczas gdy trwa spór na linii Białoruś – Moskwa, półki sklepowe coraz bardziej świecą pustkami, a ludzie w kolejkach zaczynają bić się o telewizory i lodówki. Prognozę inflacji podniesiono już z 7,5-8,5 do 33-39 %. Władze próbują wykorzystać sprawdzone metody – od 1 czerwca emerytury wzrastają o 13,7% (przypomnijmy, że dewaluacja wyniosła ponad 50%). W ruch idzie także propaganda. 27 maja ogłoszono wyniki sondażu, według którego 25% obywateli uważa, że winowajcami dewaluacji są… oni sami. Ponadto 24% obwinia kryzys finansowy, a jedynie 10% samego Łukaszenkę. Oficjalne władze w Mińsku próbują udawać, że mają sytuację pod kontrolą, lecz coraz bardziej staje się jasne, że tym razem białoruski reżim naprawdę jest już pod ścianą.

Antoni Murawski
stos. mn., I rok SUM
SEKCJA BAŁKANÓW, EUROPY WSCH. I ROSJI

Japońska poezja - Haiku



Haiku jako utwór poetycki zamyka się w 17 sylabach o wewnętrznym podziale 5/7/5 (pisanych w jednej linijce). Obrazy rzeczy i zdarzeń powiązanych z określoną porą roku stanowią kluczowy element każdego wiersza. Przedstawienie natury w haiku podkreśla ścisłe związki ze zwykłym, codziennym życiem.

Podstawą dynamiki haiku jest rozpoznanie ulotności zewnętrznego świata i ulotność poznającego - poety. To spotkanie jest przejawem Pustki - zarazem Pełni jako źródła istnienia poznającego i poznawanego obiektu. Bezruch, cisza - występuje wyłącznie w wymiarze transcendentalnym. Przykładem tego jest słynne haiku:

cisza
spada na skały
cykad wołanie.



http://poezja-haiku.blog.pl
/ - zbiór innych wierszy haiku.

Karolina Olejniczak
I rok stos. mn.
SEKCJA JAPOŃSKA

niedziela, 5 czerwca 2011

Zmarł Siergiej Bagapsz – prezydent Abchazji

W Moskwie w niedzielę (29.05.2011 r.) rano zmarł Siergiej Bagapsz – prezydent nienazwanej przez większość społeczności międzynarodowej Abchazji. Do Rosji przyjechał tydzień wcześniej, tam odbył operację płuca. Media informowały, że ma się dobrze, jednak w piątek jego stan znacznie się pogorszył i podjęto decyzję o drugiej operacji płuca. Miał 62 lata i chorował na raka płuc.

O śmierci Bagapsza świat poinformowała agencja ITAR-TASS, jednak również jego Kancelaria potwierdziła tę informację. Zostanie on pochowany w Abchazji – zbuntowanej prowincji Gruzji, która w 2008 r. zadeklarowała się jako niepodległe państwo. Dotychczas została uznana jedynie przez Rosję, Wenezuelę, Nikaraguę i Nauru, ale również przez dwa inne nieuznawanie państwa - Osetię Południową i Naddniestrze i osiągnęła to właśnie za prezydentury Bagapsza. Abchazja uzyskała także wsparcie jednostek niepaństwowych np. Autonomicznej Republiki Krymu. Abchazja niepodległa od Gruzji stała się niepodległa już na samym początku lat 90., jednak pozostaje w silnej relacji z Rosją. Impulsem do proklamowania niepodległości było Kosowo, które właśnie to uczyniło w 2008 roku.

Prezydent Abchazji przybył do stolicy Rosji ponad tydzień temu. W 83. moskiewskim szpitalu francuski chirurg - Zhulber Masar – i chirurg z Rosji - Nikolai Urazovsky – przeprowadzili na nim operację prawego płuca. Początkowo informowano, że stan Bagapsza po zabiegu jest dobry, jednak kolejne dni nie wróżyły niczego dobrego. Praca pozostałych organów uległa pogorszeniu, nastąpiły również przerzuty i trzeciego dnia zadecydowano, że należy operować powtórnie. Przez ostatnie dni był podłączony do respiratora. Zmarł w stanie śpiączki, z której, pomimo podjętych prób, lekarzom nie udało się Bagapsza wybudzić. Jak jednak wynika z głosów, które pojawiły się w środowisku medycznym, przyczyną zgonu była niewydolność serca i jego zatrzymanie.

W Abchazji została ogłoszona trzydniowa żałoba narodowa. Bagapsz był tam bardzo ważną postacią – za jego prezydentury samozwańcza republika ostatecznie oderwała się od Gruzji i została uznana przez kilka państw. Karierę rozpoczął w komitecie regionalnego Komsomołu. W 1995 objął stanowisko wiceprezydenta Abchazji, a dwa lata później – premiera. Natomiast w roku 2005 Bagapsz wygrał wybory prezydenckie po dość długich utarczkach z ówcześnie urzędującym premierem, a zarazem kontrkandydatem do fotela prezydenta Raulem Chadżimbą. W 2009 roku powtórnie został wybrany na to stanowisko, choć środowisko międzynarodowe nie uznało wyborów za przeprowadzone uczciwie, Chadżimba zarzucał im liczne fałszerstwa i nieprawidłowości podczas głosowania. Nie uczestniczyli w nich również żadni obserwatorzy z organizacji międzynarodowych. Co nie dziwi, za legalne przyjęły te wybory wszystkie państwa, które uznały Abchazję.

Do Aleksandra Ankwaba, wiceprezydenta pełniącego obecnie obowiązki należące do Bagapsza, spływają kondolencje. Zgodnie z konstytucją Abchazji, nowy prezydent powinien zostać wybrany w ciągu trzech miesięcy. Prezydent Rosji Dimitrij Miedwiediew przypomniał, że Bagapsz był zawsze zwolennikiem umacniania przyjaźni abchasko-rosyjskiej, jak również o wkładzie, jaki miał on w budowaniu niezależnej, rozwiniętej społecznie i gospodarczo republiki. Natomiast prezydent również nieznanej przez większość środowiska międzynarodowego Osetii Południowej, Eduard Kokoty, powiedział: „W postaci Siergieja Bagapsza widzieliśmy nie tylko wielkiego przyjaciela, dla mnie on znaczył więcej niż przyjaciel. To olbrzymia strata.”

Magda Lis
stosunki międzynarodowe, I rok
SEKCJA BAŁKANÓW, EUROPY WSCH. I ROSJI

ŹRÓDŁA:
Gazeta Wyborcza
Polska Times
Portal banzaj.pl
Wikipedia: Siergiej Bagapsz
Wikipedia: Abchazja
Portal bbc.co.uk - russian

Ratko Mladić odpowie za Srebrenicę


Ratko Mladić ma 69 lat. Jest oskarżony o ludobójstwo, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, popełnione podczas wojny w Bośni w latach dziewięćdziesiątych. Jest uważany za głównego odpowiedzialnego za masakrę 8 tys. Muzułmanów w Srebrenicy w 1995 roku. Generał od lat skutecznie unikał międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości. Po śmierci Miloszevicia oraz po aresztowaniu i wydaniu Hadze w 2008 r. politycznego przywódcy bośniackich Serbów, Radovana Karadżicia, Mladić pozostawał ostatnim z trzech głównych poszukiwanych za zbrodnie wojenne w b. Jugosławii, który nie stanął przed obliczem Temidy.

Pochwycić udało się go dopiero teraz - po szesnastu latach od tych wydarzeń. Według oficjalnych doniesień, anonimowy informator zadzwonił na policję z wiadomością, że we wsi Łazarewo w północnej Serbii pomieszkuje osobnik przypominający do złudzenia byłego dowódcę armii bośniackich Serbów. Donos ten został potraktowany z pełną powagą, czego skutkiem jest aresztowanie.
Przez Serbię Mladić został wydany trybunałowi ONZ ds. zbrodni wojennych w dawnej Jugosławii. Po szybkiej ekstradycji trybunał postawił mu, 3 czerwca, zarzut zbrodni ludobójstwa na ośmiu tysiącach muzułmańskich mieszkańców Srebrenicy w 1995 roku i odpowiedzialność za śmierć 12 tysięcy mieszkańców obleganej przez żołnierzy Mladicia w latach 1992-1995 stolicy Bośni, Sarajewa.
Stając po raz pierwszy przed trybunałem Mladić określił przedstawione mu oskarżenia jako „ohydne” i ujęte w „potworne słowa”. Oznajmił też, że podczas wojny w Bośni i Hercegowinie bronił swego narodu i swojego kraju, a teraz musi bronić się przed oskarżeniami Trybunału. Powiedział również, że potrzebuje ponad miesiąca, by przeanalizować wszystkie zarzuty zawarte w akcie oskarżenia, które w skrócie przedstawił mu sędzia. Zgodnie z procedurą Trybunału, oskarżony ma 30 dni na ustosunkowanie się do zarzutów. Według decyzji sędziego, będzie mógł to zrobić 4 lipca.
Mladicia czeka kara dożywocia, chyba że nie dożyje ogłoszenia wyroku jak prezydent tzw. Nowej Jugosławii Slobodan Milošević. Jednak już teraz wszyscy odetchnęli z ulgą, wydanie Mladicia trybunałowi haskiemu stanowi bowiem symboliczny koniec pościgu za największymi zbrodniarzami z byłej Jugosławii.

Źródło: http://stooq.com/n/?f=469445 http://www.wprost.pl/ar/247144/Ratko-Mladic-aresztowanie-w-sama-pore/ http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/517932,tusk_zadowolony_z_aresztowania_ratko_mladicia.html http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/swiat/ratko-mladic-na-tacy,77584,3

Kamila Krawczyk
SM, II rok lic.
SEKCJA BAŁKANÓW, EUROPY WSCH. I ROSJI

piątek, 3 czerwca 2011

Australia ogranicza dostawy żywego bydła do Indonezji


W poniedziałek, w australijskiej telewizji ABC został wyemitowany materiał dokumentalny o niehumanitarnym traktowaniu bydła w indonezyjskich rzeźniach. Indonezja jest największym rynkiem zbytu australijskiego żywca, dlatego dowody okrucieństwa wobec zwierząt spowodowały natychmiastową reakcję Australii.

LiveCorp zrzeszające australijskich eksporterów bydła, które zostało poinformowane o sytuacji wcześniej, od razu zatrzymało wywóz żywca do trzech rzeźni i zapowiedziało intensyfikację programów szkoleniowych mających na celu wyplenienie niewłaściwych praktyk w indonezyjskich ubojniach. Po emisji programu LiveCorp zapowiedziało współpracę z australijskimi władzami na rzecz jak najszybszego zbadania wszelkich dowodów okrucieństwa. Podkreślono przy tym wagę problemu i stwierdzono, że Australia jako jedno z państw najbardziej dbających o dobro zwierząt nie może zignorować tych niepokojących sygnałów. Dyrektor Generalny LiveCorp Cameron Hall powiedział, że stosowanie okrucieństwa wobec zwierząt jest niedopuszczalne i zapewnił o zamiarze zwiększenia wysiłków prowadzących do poprawy sytuacji bydła w Indonezji. Niezwłocznie po ukazaniu się programu zareagował również australijski minister rolnictwa. Joseph Ludwig wyraził zaniepokojenie stanem rzeczy ukazanym w materiale i zarządził niezależne dochodzenie w sprawie traktowania zwierząt wzdłuż całego łańcucha dostaw do Indonezji. Zostały zatrzymane dostawy australijskiego żywca do 11 indonezyjskich rzeźni. Głos zabrała również grupa lobbingowa Animals Australia podając dane, według których z 770 rzeźni w Indonezji, jedynie 5 spełnia wszystkie międzynarodowe standardy dotyczące uboju bydła.

Sri Mukartini, która pracuje na rzecz dobrostanu zwierząt w indonezyjskim ministerstwie rolnictwa, odmówiła udzielania komentarzy na temat konkretnych przypadków. Stwierdziła, że w Indonezji, w przeciwieństwie do krajów wysoko rozwiniętych (np. Australii), problematyka humanitarnego traktowania zwierząt hodowlanych jest zagadnieniem dość nowym i przepisy w tym zakresie wciąż ewoluują. Zwróciła też uwagę, że w Indonezji świadomość społeczna odnośnie tego tematu jest dopiero w trakcie kształtowania.
Iswantoro, indonezyjski dyrektor ds. hodowli zwierząt powiedział, że zamierza przyjrzeć się bliżej dokumentacji uchybień, bo jeżeli indonezyjskie rzeźnie nie spełniają międzynarodowych standardów, powinno to zostać zbadane. Stwierdził również, że jest to problem konkretnych rzeźni, a nie obraz ogólnej sytuacji w skali kraju.

Francuska firma Carrefour wezwała indonezyjskie władze do jak najszybszego rozwiązania sprawy. Jest to największa sieć supermarketów w Indonezji i większość importowanego mięsa w jej sklepach pochodzi właśnie z Australii, dlatego ograniczenia eksportu nałożone przez Australię mogą narazić firmę na poważne straty.

Źródła:
http://www.bbc.co.uk
http://www.channelnewasia.com
http://www.livecorp.com.au/Home.aspx

Marta Wiercioch
II rok stos. mn.

czwartek, 2 czerwca 2011

Ekspansja po chińsku


W piątek 27.05., w wywiadzie radiowym, szef sztabu generalnego Angoli Francisco Furtado dał do zrozumienia, iż armia jego kraju zamierza oprzeć rozbudowę swego potencjału na współpracy z ChRL. Jest to kolejny krok na drodze do silnego związania tego kraju, wydobywającego więcej ropy naftowej niż Libia, z Chinami. Chińczycy uznali najwyraźniej, iż, w związku z w dalszym ciągu niezagrożoną dominacją USA na Bliskim Wschodzie, należy umocnić swą pozycję w innych, kluczowych z uwagi na surowce, rejonach świata. Warto zauważyć, iż Chińczycy dają przy tym prawdziwy popis użycia soft power, o której tyle mówi się na Zachodzie. ChRL bowiem, zamiast topić setki miliardów dolarów i tracić tysiące żołnierzy w interwencjach zbrojnych, robi ze światem interesy, inwestuje w infrastrukturę swych partnerów, zapewnia tanie produkty przemysłowe, kontrakty zbrojeniowe i konsekwentnie odżegnuje się od mieszania się w sprawy wewnętrzne. USA i UE natomiast, w swych rozterkach natury moralnej odnośnie współpracy z reżimami niedemokratycznymi i łamiącymi prawa człowieka, wydają się być anachroniczne we współczesnym wielobiegunowym świecie, w którym Zachód nie posiada już bezwzględnej dominacji i w którym to świecie winien dbać o swe realne interesy.

Źródło: http://www.altair.com.pl/start-4590

Na zdjęciu: angolska platforma wiertnicza.

Tomasz Walerowicz
stos. mn., I rok
SEKCJA CHIŃSKO-KOREAŃSKA

sobota, 28 maja 2011

Herman van Rompuy w Chinach


Przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy gościł z pięciodniową wizytą w Chinach. W trakcie pobytu spotkał się on z przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej Hu Jintao. Poruszono m.in. tematy związane z rozwojem współpracy ekonomicznej, jak i problem kryzysu gospodarczego oraz roli UE i Chin w rozwoju światowej gospodarki. H. van Rompuy spotkał się również z Xi Jinping, wiceprezydentem Chin, typowanym na następcę Hu Jintao. Wizyta ta wydaje się szczególnie istotna, ponieważ napięć, chociażby na płaszczyźnie gospodarczej (np. w kwestii subsydiów rządowych dla eksportowanych towarów chińskich, czy też unijnego cła na chińskie produkty), nie brakuje. Uwzględniając rosnące znaczenie gospodarki Chin w świecie wzrost zainteresowania europejskich polityków rozwojem powiązań ekonomicznych nie dziwi.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,81048,9604933,Przewodniczacy_Rady_Europejskiej_Herman_Van_Rompuy.html
http://polish.cri.cn/561/2011/05/16/21s105073.htm
http://polish.cri.cn/561/2011/05/18/181s105097.htm
http://www.ebeijing.gov.cn/BeijingInformation/BeijingNewsUpdate/t1167008.htm
Fot.: http://www.esharp.eu/Web-specials/The-President-goes-to-China

Piotr Kaczmarek
politologia, I rok SUM
SEKCJA CHIŃSKO-KOREAŃSKA

piątek, 27 maja 2011

Warsztaty "Przemilczane aspekty konfliktów militarnych (...)"


W środę, 25 maja, Koło Naukowe Stosunków Międzynarodowych przeprowadziło warsztaty pn. "Przemilczane aspekty konfliktów zbrojnych. Biznes wojenny i sytuacja weteranów na przykładzie interwencji w Iraku".
Przyczynkiem do spotkania było przyjęcie w poczet członków Sahar Ewy Hassan, studentki pierwszego roku stosunków międzynarodowych, w latach 2004-2007 pracującej jako tłumaczka (ma pochodzenie arabskie) dla polskiego kontyngentu wojskowego w Iraku. Najpierw nasza koleżanka Ewa zaprezentowała dwa filmy, których oglądanie przeplatały jej opowieści i wspomnienia z frontu, z największego konfliktu, w jaki zaangażowała się Polska pod drugiej wojnie światowej. Pierwszy, krótkometrażowy film składał się z, często bardzo osobistych, wypowiedzi weteranów misji irackiej. W naszym kraju nie traktuje się ich z należytą troską, rząd wysłał żołnierzy zupełnie nieprzygotowany do ich powrotów. Drugie wideo przedstawiało część większej produkcji, "Iraq For Sale", przedstawiającej ekonomiczne przesłanki rozniecenia konfliktu. Można było również posłuchać wypowiedzi ludności irackiej i tym samym przekonać się o skali ich prześladowań.

Drugą częścią spotkania było zadanie warsztatowe. Uczestnicy zostali podzieleni na cztery grupy robocze, mające za zadanie ocenić zasadność przeprowadzenia interwencji oraz wyznaczyć domniemane przyczyny podjęcia takiej decyzji przez administrację George'a W. Busha. Reprezentowane były organizacje pozarządowe, ONZ, państwa przeciwne interwencji i oczywiście koalicja państw na czele ze Stanami Zjednoczonymi. Trzy pierwsze grupy wyraziły negatywne zdanie, co dobrze odzwierciedla poziom poparcia dla interwencji w społeczności międzynarodowej. Interes amerykański (jak zwykle) obronił się jednak dość dobrze, wskazując m.in. na sposób interpretacji Rezolucji ONZ nr 1441. Koniec końców, znalazło się usprawiedliwienie dla akcji w Iraku - głównie dzięki postawieniu się na miejscu Amerykanów, wyobrażeniu, w jakiej potrzebie wytoczyli swoje armaty. O tej wojnie zadecydowały być może sprawy wewnętrzne - szukanie możliwości wykazania się, pokazania swojej świetności. W tym kontekście sprzeciw większości państw Unii można już uznać za całkowicie zrozumiały. Tym co zgubiło Amerykanów i spowodowało rozciągnięcie konfliktu w czasie, była nieznajomość kultury kraju atakowanego. Komentarz Piotrka Skoczylasa, "chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle", dobrze spuentował obrady.
Prace uczestników zostały zarchiwizowane. Z pewnością posiadają pewną wartość naukową.

Bartosz Wojnarowski
II rok stos. mn.

sobota, 21 maja 2011

Konsulat marokański w Poznaniu

W piątek, 20 maja 2011 roku, funkcję Konsula Honorowego Maroka w Poznaniu objął przedsiębiorca Paweł Mietlicki. Dokumenty otrzymał od ambasadora Maroka. Tym samym na terenie Wielkopolski został utworzony 25 konsulat.

W Wielkopolsce mieszka około tysiąca Marokańczyków - tu założyli rodziny, część to studenci. Konsul będzie ich miał pod swoją opieką, ale stawia też na współpracę przedsiębiorców z Polki i Maroka - Rynek marokański rozwija się w bardzo szybkim tempie. Maroko goni Europę - mówi Paweł Mietlicki.
Firmy z naszego regionu mogłyby eksportować do Maroka m.in. meble, okna, produkty związane z energią odnawialną i sprzęt AGD. Niezależnie od konsulatu Paweł Mietlicki chce stworzyć centrum biznesu dla marokańskich firm.

Wielkopolanie do tej pory chętniej wybierali na letnie wyjazdy Egipt i Tunezję, ale to Maroko jest nazywane "bramą Afryki" - podkreśla Paweł Mietlicki.
Dzięki inicjatywie Pawła Mietlickiego Maroko będzie krajem partnerskim tegorocznych targów Tour Salon w Poznaniu. Konsul Maroka rozpocznie pracę w poniedziałek. Siedziba konsulatu będzie się mieścić przy ulicy Mielżyńskiego.

Relację video z tego wydarzenia możecie zobaczyć na poniższej stronie:
http://glos.tv/?p=9397

Ania Klupa
Stosunki międzynarodowe II rok SUM

niedziela, 15 maja 2011

Otwiera się rynek pracy w Niemczech i Austrii dla Polaków

Niemcy to, obok Austrii, kolejny członek Unii Europejskiej, który otworzył swój rynek pracy dla Polaków. Dnia 1 maja 2011 r. blokada trwająca od siedmiu lat została zniesiona, co umożliwia podjęcie pracy u sąsiadów zza Odry. Czy przyszłoroczne zmiany wywołają kolejną masową emigrację Polaków? Jakie korzyści przyniesie Polakom likwidacja barier?

Wejście Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku otworzyło nowy rozdział w naszej historii. Dla euroentuzjastów wydarzenie to oznaczało przede wszystkim realizację marzenia o lepszej pracy, znacznie wyższych dochodach oraz o podniesieniu standardu życia. Proponowane przez pracodawców z Wielkiej Brytanii oraz Irlandii zarobki okazały się faktycznie wysokie, co z czasem wpłynęło na masowe wyjazdy Polaków za granicę. Jednak nie wszystkie państwa otwarły swoje granice. Zagwarantowały sobie okres przejściowy bojąc się zalewu niewykwalifikowanej siły roboczej z nowo przyjętych państw Unii.

W Republice Federalnej Niemiec jest obecnie spore zapotrzebowanie na pracowników w wielu sektorach gospodarki, zatem wiele przedsiębiorstw jest zadowolona z nadchodzących zmiany. Tego entuzjazmu nie podzielają ich podwładni, którzy boją się konkurencji określanej jako „tańsza i lepsza siła robocza”. Pojawiają się również komentarze, iż czas skończyć z wizerunkiem „niedostępnej twierdzy” i ochroną niemieckiego rynku pracy przed obcokrajowcami, gdyż może to negatywnie wpłynąć na niemiecką gospodarkę. Co ważne, takie podejście państwa kłóci się z ideą integracji europejskiej, u podstaw której leży m.in. integracja gospodarcza w obrębie Wspólnego Rynku.

Poszukiwani specjaliści!

Silna, niemiecka gospodarka w obliczu starzejącego się społeczeństwa musi odpowiednio reagować na rosnące niedobory w kadrze pracowniczej większości firm. Przedsiębiorstwa zgłaszają zapotrzebowanie przede wszystkim na wykwalifikowanych pracowników technicznych, m.in.: mechatroników, elektryków oraz inżynierów budowlanych. Architekci, informatycy, bądź lekarze to kapitał, którego brakuje nie tylko w Polsce, ale również w Niemczech. Według Małgorzaty Reinicke, doradcy EURES z Niemiec, braki w personelu odczuwalne są także w branży gastronomicznej. Potrzebni są kucharze, piekarze i kelnerzy. Reinicke twierdzi, iż oferty będą kierowane nie tylko do Polaków, ale również do obywateli innych państw. Jednak bez podstawowej znajomości języka nie ma szans na dobrą pracę – podkreśla Krzysztof Strzałkowski, dyrektor WUP. Jeżeli dana osoba planuje w przyszłości pracować w Niemczech, już dziś powinna podjąć naukę języka niemieckiego, gdyż warto pamiętać, że w wielu ofertach pojawia się on jako warunek konieczny do spełnienia (tzw. kryterium sztywne). Fizjoterapeuta władający językiem niemieckiemu może liczyć na znacznie większe zarobki w Niemczech, niż ten, pracujący w Polsce na tym samym stanowisku.

„Przykładem walki niemieckich pracodawców o nowych pracowników są liczne programy kształcenia zawodowego skierowane do młodych ludzi w wieku 16 – 25 lat, którzy ukończyli szkoły zawodowe, technika bądź licea i znają język niemiecki. Pracodawca oferuje zdobycie fachu, niewielkie na początek wynagrodzenie stażowe (rzędu 500 – 700 euro) i uzyskanie certyfikatu ważnego na całym rynku niemieckim, a przede wszystkim praktycznie daje gwarancję zatrudnienia po zakończeniu stażu” – tłumaczy Soszka-Ogrodnik, menadżer Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej (www.swiecie.net).

Ważne!

Elżbieta Gawlikowska z Ambasady Niemiec podczas wywiadu dla portalu www.rdc.pl poruszyła ważną kwestię. Od 1 maja 2011 roku w stosunku do Polaków szukających zatrudnienia w Republice Federalnej Niemiec jest w pełni stosowana zasada swobodnego przepływu pracowników, zatem zostanie zniesiony przymus posiadania zezwoleń na pracę w Niemczech. Co prawda jeszcze kilka lat temu preferencje niemieckich pracodawców skupiały się na inżynierach, jednak z czasem ukierunkowano się na absolwentów wszystkich kierunków studiów.

Kolejna masowa emigracja?

Wielu specjalistów zajmujących się rynkiem pracy twierdzi, że nie powtórzy się fala emigracji, ponieważ osoby, które wcześniej uznały, że wolą podjąć zatrudnienie w Niemczech, już to zrobiły. Spora część przedsiębiorstw założyła spółki na terytorium Polski i deleguje pracowników do pracy w państwie, gdzie znajduje się macierzysta część firmy. „Oczywiście na pewno pojawi się więcej pracowników z Polski, ale nie będzie to nagłe zwielokrotnienie” – mówi Dominika Staniewicz z BCC. Katarzyna Soszka-Ogrodnik dodaje, że „gdy wchodziliśmy do Unii, w Niemczech, w określonych branżach, można było zarobić nawet sześciokrotnie więcej niż w Polsce. Dziś nie ma mowy o takich przelicznikach. Możemy mówić o trzykrotnym przebiciu, ale jeśli dodać do tego wyższe koszty życia, zwłaszcza w metropoliach, to iloraz płac zmniejsza się jeszcze bardziej”. Zatem nie zawsze opłaca się opuszczać Polskę i szukać zatrudnienia w Niemczech.

Na portalach www.mg.gov.pl i www.praca.gazetaprawna.pl opublikowano artykuły poświęcone temu problemowi. Zamieszczone w nich prognozy ekspertów wskazują na 400 tysięcy Polaków, którzy po 1 maja opuszczą swoje państwo w poszukiwaniu lepszej pracy u zachodnich sąsiadów. Inni szacują, że emigracja obejmie 250 – 350 tys. Polaków. Przedstawicielka Polsko – Niemieckiej Izby Przemysłowo – Handlowej podsumowuje, że „to nie jest wysoka liczba, bo ok. 200 tys. pozwoleń na pracę dla Polaków w Niemczech jest w sumie udzielanych bądź przedłużanych co roku”.

Polacy nieposiadający odpowiednich kwalifikacji mogą spróbować szczęścia za granicą, w Niemczech lub Austrii, czy też w innym państwie. Zazwyczaj decydują się na taki krok w trudnej sytuacji życiowej, gdy na utrzymaniu jest rodzina, a pracodawca zwalnia jedynego jej żywiciela. Czasem faktycznie można zdobyć dobrze płatną pracę za granicą, jednak wiele osób ponosi porażkę i wraca do Polski. Zatem decyzja o wyjeździe powinna być poparta refleksją i odpowiednimi przygotowaniami (zwłaszcza kursem językowym). Warto przemyśleć swój wybór i mieć na uwadze, że polska gospodarka się rozwija i potrzebuje sporej ilości pracowników, a specjaliści w naszym kraju zarabiają coraz lepiej.

Sebastian Lis
stosunki międzynarodowe, II rok SUM

piątek, 13 maja 2011

Premier na Bałkanach


W sobotę 7 maja zakończyła się trzydniowa wizyta Donalda Tuska na Bałkanach. Premier odwiedził kolejno Czarnogórę, Serbię i Chorwację. Zgodnie z zapowiedziami wizyta premiera potwierdziła duże znaczenie polityki rozszerzenia europejskiego dla nadchodzącej polskiej Prezydencji w Radzie UE.

Wizytę rozpoczęło spotkanie Tuska z premierem Czarnogóry Igorem Lukšiciem. Podczas rozmowy w Podgoricy szef polskiego rządu wyraził nadzieję, że jeszcze w grudniu tego roku Czarnogóra, która posiada już oficjalny status kandydata do członkostwa, rozpocznie negocjacje z UE w sprawie akcesji. Zapewnił również o pomocy w przyszłości, gdy negocjacje akcesyjne już się rozpoczną.

Drugim etapem wizyty polskiego premiera był Belgrad. W piątek, w stolicy Serbii, spotkał się prezydentem Borisem Tadicem i premierem Mirko Cvetkovicem. Tusk zapewnił, że Polska będzie działać aktywnie, by możliwe było przyznanie Serbii statusu kandydata do UE. Oprócz udzielenia poparcia politycznego podkreślił, że współpraca z Serbią będzie miała charakter bardzo konkretny – praktyczny i ekspercki. Polski premier chciałby, aby polscy eksperci, którzy pracowali, m.in. w Chorwacji, szkoląc i dzieląc się doświadczeniami na temat pozyskiwania i wykorzystywania środków europejskich, pomogli także w Belgradzie. Tusk zapowiedział też, że Polska zakończy w tym roku ratyfikację umowy o stowarzyszeniu i stabilizacji dla Serbii. Dodatkowo, Polska chce pomóc Serbii w jej negocjacjach o wprowadzenie ruchu bezwizowego z Unią Europejską.

W ostatnim dniu wizyty Donald Tusk odwiedził Chorwację, gdzie z premier Jadranką Kosor i prezydentem Ivo Josipoviciem, rozmawiał o przystąpieniu tego kraju do Unii Europejskiej. Szef polskiego rządu silnie zaakcentował, że Polska poświęci wszystkie swoje siły i starania, aby idea rozszerzenia UE była faktem, a nie jedynie hasłem. Mówił również, że jest spokojny o pełną akceptację we wszystkich europejskich stolicach dla idei aneksji Chorwacji do Unii Europejskiej. Dodał, że Chorwacja może liczyć na dalszą pomoc, aby po wstąpieniu do Unii, mogła jak najlepiej wykorzystać środki europejskie. Miłym akcentem podczas rozmów było złożenie przez chorwacką premier Jadrankę Kosor podziękowań Polsce za silne poparcie dla europejskich aspiracji Chorwacji.

W Zagrzebiu Tusk wybrał się również na krótką wycieczkę po mieście z premier Kosor. Złożył życzenia przypadkowo spotkanej młodej parze, skosztował lokalnych specjałów oraz odwiedził lokalny bazar, gdzie zrobił małe zakupy. Premierowi do gustu szczególnie przypadły chorwackie truskawki. Kosztując owoce, zachwalał, że są "lepsze niż nasze". Dopytywany przez jednego z członków polskiej delegacji, czy aby polskie nie lepsze, powtórzył z przekonaniem: Te lepsze...


Źródła:
http://www.prezydencjaue.gov.pl/
http://news.money.pl/
http://www.premier.gov.pl/

Kamila Krawczyk
stosunki międzynarodowe, II rok lic.
SEKCJA BAŁKANÓW, EUROPY WSCH. I ROSJI

środa, 11 maja 2011

O konfrontacji szczytnej idei z rzeczywistością


Działamy w płaszczyźnie uniwersyteckiej. Jeżeli ktoś nie wie, co znaczy "uniwersytet", niech sobie zajrzy do słownika języka polskiego - tymi słowy skonkludował swoją wypowiedź Prorektor UAM ds. studenckich, prof. dr hab. Zbigniew Pilarczyk, którą, w niestety nielicznym gronie, mieliśmy okazję usłyszeć podczas drugiego dnia II Kongresu Kół Naukowych UAM.
Nie sposób uznać pomysłu za zorganizowania takiego spotkania za bezsensowny. Nie można też liczyć na to, że zjawią się przedstawiciele absolutnie wszystkich kół UAM-u. Myślę jednak, że nie tylko ja, ale i wszyscy przybyli na Kongres odnieśli wrażenie, iż można było to zrobić z większym rozmachem. Prof. Pilarczyk podkreślił, iż skoro na uniwersytecie działa w zaokrągleniu 120 kół, powinniśmy tu zobaczyć chociaż wszystkich przewodniczących. Gdyby stawiło się co najmniej 5 osób z każdego koła, ta aula byłaby prawie wypełniona - dodał.

W pierwszym dniu odbyły się prelekcje przedstawicieli kół o tematyce "Człowiek - natura" - tegorocznego hasła Kongresu. Koło Naukowe Stosunków Międzynarodowych reprezentowali Karolina Olejniczak i Krzysztof Grządzielski, którzy wygłosili referat pt. "Polska polityka ochrony środowiska". Zdaję sobie sprawę, że nie jestem stuprocentowo obiektywny w ocenie tego wystąpienia, ale uważam, że nie można mu wiele zarzucić.

Drugi dzień to część konkursowa - prezentacje projektów badawczych rywalizujących o główną nagrodę w postaci 7.000 zł na sfinansowanie projektu. Niemal bezkonkurencyjni okazali się studenci Wydziału Informatyki i Matematyki. Zaproponowali oni stworzenie programu dla osób niesłyszących i niedosłyszących, które przetwarzałoby dźwięki na sygnały wizualno-wibracyjne w telefonie komórkowym ("SoundAbility"). Efekty tego przedsięwzięcia będziemy mieli okazję zobaczyć w przyszłym roku, na trzeciej edycji Kongresu.



Młodemu tworowi, jakim jest Rada Kół Naukowych, nie można odmówić ambicji. Miejmy nadzieję, że kolejne edycje, także dzięki należytej promocji, przyciągną większe rzesze zainteresowanych. Najwyższy czas zmienić obecną sytuację, w której studencki ruch naukowy na naszym uniwersytecie nie odzwierciedla pozycji UAM-u w gronie polskich uczelni.

Bartosz Wojnarowski
II rok stos. mn.

poniedziałek, 9 maja 2011

Wizyta króla Szwecji w Polsce


W dniach 4-6 maja 2011 roku z oficjalną wizytą w Polsce przebywał król Szwecji Karol XVI Gustaw wraz z małżonką. Wizyta rozpoczęła się od oficjalnego powitania na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego oraz rozmowy w Sali Białej Pałacu. Następnie - w Sali Niebieskiej - odbyła się rozmowa prezydenta i króla Szwecji. W spotkaniu głów państw uczestniczyły także delegacje z obu krajów. Po jego zakończeniu ministrowie spraw zagranicznych Polski i Szwecji podpisali deklarację o współpracy politycznej między obydwoma krajami w obszarach o znaczeniu strategicznym.

Po spotkaniu z Karolem XVI Gustawem prezydent podkreślił, że współpraca Polski i Szwecji ma swój dynamiczny wyraz w relacjach dwustronnych, jak i we współpracy na forum UE. Wśród płaszczyzn współpracy wymienił Forum Państw Morza Bałtyckiego i Partnerstwo Wschodnie.

Także król Szwecji wyraził zadowolenie z podpisanej deklaracji. - Ma ona bardzo szeroki zakres i umożliwi dalszy rozwój i tak znakomitej już współpracy - ocenił.

Po wizycie w Pałacu Prezydenckim para królewska złożyła wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Następnie Karol XVI Gustaw udał się do polskiego Parlamentu, gdzie potkał się z marszałkami Sejmu i Senatu Grzegorzem Schetyną i Bogdanem Borusewiczem oraz złożył wieniec pod tablicą upamiętniającą parlamentarzystów, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Spotkał się również z premierem Donaldem Tuskiem.

Wieczorem, pierwszego dnia wizyty, w Pałacu Prezydenckim, odbył się uroczysty obiad na cześć szwedzkiej pary królewskiej. Oprócz pary prezydenckiej uczestniczyli w nim także m.in. szefowie dyplomacji Polski i Szwecji Radosław Sikorski i Carl Bildt z małżonkami, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich. Gościom podano m.in. pasztet z gęsich wątróbek oraz roladki z grillowanej polędwicy cielęcej.


W piątek 6. maja para królewska udała się do Wrocławia, gdzie odwiedziła w towarzystwie prezydenta miasta, Rafała Dutkiewicza, stadion na Pilczycach. Następnie królowa Sylvia wraz z Anną Dutkiewicz udały się do Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej. Kolejnym punktem programu był spacer po wrocławskim rynku i wizyta w fabryce Volvo. Po południu para królewska przybyła do Świdnicy, gdzie w towarzystwie władz miasta i województwa odwiedziła „Dom Serca – Europejskie Centrum Przyjaźni Dziecięcej” oraz ewangelicki Kościół Pokoju, gdzie była gościem pastora Waldemara Pytla i jego żony. Ta niezwykła budowla, największy drewniany kościół w Europie, wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO powstała w II połowie XVII w. na austriackim wówczas Śląsku po interwencji króla Szwecji.

Ania Klupa, Marcin Skobrtal
WNPiD

sobota, 7 maja 2011

Porozumienie na linii Fatah-Hamas. I co dalej?


Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas, przywódca Fatahu, i Chaled Meszal, szef Hamasu, podpisali w środę 4 maja w Kairze pakt o pojednaniu. Porozumienie kończy trwający cztery lata krwawy konflikt. Oprócz paktu ważnym dokumentem jest podpisane we wtorek porozumienie o utworzeniu tymczasowego rządu jedności narodowej, który ma sprawować władzę do czasu wyborów prezydenckich i parlamentarnych, które z kolei mają być przeprowadzone w ciągu roku.
Porozumienie nie jest wynikiem znaczącej zmiany w polityce Fatahu czy Hamasu, ale bardziej presji wewnętrznych (styczniowe i lutowe protesty palestyńskiej ludności wzywające do pojednania) i zewnętrznych (impas w procesie pokojowym z Izraelem). Dowodem na istnienie problemów w relacjach między dwoma głównymi frakcjami palestyńskimi niech będzie fakt wysuwania wzajemnych oskarżeń w zaledwie kilkanaście godzin (sic!) po zawarciu najnowszej umowy (Fatah oskarżył Hamas o utrudnianie jego przedstawicielom wyjazdu ze Strefy Gazy, z kolei Hamas stwierdził, że siły Fatahu dokonały serii aresztowań jego członków na Zachodnim Brzegu).
Być może na powrót do normalnych relacji potrzeba czasu, jednakże nawet skonsolidowanie pozycji palestyńskich może się nie przełożyć na postęp w relacjach z Izraelem. Premier Izraela skrytykował bowiem palestyński pakt, nazywając porozumienie potężnym ciosem dla pokoju i wielkim zwycięstwem terroryzmu. Izraelskie władze odmawiają negocjacji z Hamasem, który swoim głównym celem uczynił zniszczenie państwa żydowskiego. Również z tego względu premier Netanjahu po zawarciu paktu przez partie palestyńskie zarządził wstrzymanie transferu przychodów z podatków do Autonomii Palestyńskiej.
W sytuacji głębokich przemian jakie dokonują się współcześnie na Bliskim Wschodzie trudno prognozować jak będzie się dalej rozwijać proces pokojowy. Jedno jest jednak dziś pewne: wszystko jest jeszcze możliwe!

Źródło:
http://www.wprost.pl/ar/243317/Niepodlegla-Palestyna-jest-wciaz-daleko/
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,9540430,_Netanjahu_musi_wybrac_miedzy_kolonizacja_a_pokojem_.html
http://www.nytimes.com/2011/05/05/world/middleeast/05palestinians.html?_r=1

Piotr Skoczylas
stosunki międzynarodowe, II rok SUM
SEKCJA ISLAMSKA

Il Concerto del 1 Maggio a Roma


W dniu 1 Maja jedynym wielkim wydarzeniem w Wiecznym Mieście nie była Beatyfikacja Jana Pawła II. Tego samego dnia Piazza di San Govanni odbył się tradycyjny wielogodzinny koncert. W tym roku była to już jego 22ga odsłona. Od roku 1990 w Święto Związków Zawodowych CGIL, CISL i UIL na Lateranie organizowany jest ogromny koncert przyciągający tłumy widzów z całych Włoch. Zaliczany jest do jednych z najpiękniejszych wydarzeń w ciągu roku w Rzymie.
W tym roku koncert został poświęcony 150 rocznicy Zjednoczenia Włoch, pod hasłem „La storia siamo Noi - La Storia, la Patria, il Lavoro” (My jesteśmy historią – Historia, Naród, Praca). Wydarzenie swoją obecnością zaszczycił znakomity Ennio Morricone, który specjalnie na tą okazję przygotował „Elegie dla Włoch” wraz z Rzymską Orkiestrą Symfoniczną (składającą się z 72 instrumentalistów i 60 chórzystów). Pod kierunkiem Maestro Francesco Lanzillotta Orkiestra wykonała również jedne z najbardziej znanych piosenek poświęconych obchodom 150 –lecie Zjednoczenia Italii jak Nabucco, Aida, Hello el Bella i l’Inno di Mameli.
Wśród innych wokalistów, którzy wystąpili na darmowym koncercie majowym w Rzymie znaleźli się Gino Paoli, Modena City Ramblers, Subsonica, Daniele Silvestri, Caparezza, Bandabardò, Francesco De Gregori i Lucio Dalla. Francesco De Gregori tak skomentował wydarzenie: Mamay nadzieję, że młodzież oczekuję od nas czegoś więcej niż wiadomość jaką przekazujemy z naszej strony. Możemy śpiewać i to robimy w wydarzeniu artystycznym celebrując Święto Pracy.
Pozostaje tylko smutna konkluzja - czemu my nie możemy tak w Polsce celebrować Święta Pracy...

Na podstawie:
http://www.comunicati-stampa.org/concerto-del-primo-maggio-a-roma-inizia-il-conto-alla-rovescia/
http://www.sdamy.com/concerto-primo-maggio-roma-cantanti-scaletta-e-informazioni-14283.html
http://www.iomusicablog.it/cantanti-concerto-1-maggio-2011-a-roma-in-forse-litfiba-caparezza-marlene-kuntz-almamegretta/9197

Sylwia Anna Kaszuba
stosunki międzynarodowe, II rok SUM
SEKCJA EUROPY ŚROD.-ZACH., AMER. PN. I AUSTRALII