poniedziałek, 5 grudnia 2011

Nowy etap naszej historii - zgodnie twierdzą wygrani i przegrani


Po 7 latach od niespodziewanego zwycięstwa socjalistów w wyborach do parlamentu Hiszpanii, władza powraca w ręce drugiej z liczących się na tamtejszej scenie politycznej partii. Kraj dotknięty 45-procentowym bezrobociem w grupie osób do 25 lat będzie teraz rządzony przez centroprawicową Partię Ludową (PP), która osiągnęła najlepszy wynik w historii.

Po przeliczeniu 100% głosów, w wyborach do Kongresu Deputowanych PP uzyskało 44,62% głosów, natomiast druga w kolejności PSOE (socjaliści) - 28,73%. Taki wynik zwycięskiej partii umożliwia jej samodzielne rządzenie, co w dwuipółpartyjnym systemie politycznym Hiszpanii nie zdarzało się często. Na 208 senatorów wybieranych (ogółem: 266), w najbliższej kadencji 136 wprowadzi Partia Ludowa, natomiast 48 - wspomniana wyżej Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza.
Tegoroczna kampania wyborcza wyglądała zdecydowanie inaczej niż w Polsce. Kardynalne znaczenie ma ustrój - tu, w monarchii dziedzicznej, największą realną władzę posiada premier, czyli z reguły szef partii, która uzyska największą liczbę głosów. W związku z tym, wybory parlamentarne wyglądają w Hiszpanii tak, jak u nas prezydenckie - nie promuje się nikogo innego poza jednym kandydatem. Najpopularniejsze są małe tabliczki ustawione wzdłuż alei. Wypisane na wielu z nich hasło wyborcze socjalistów "Walcz, o to, czego chcesz" poniosło w niedzielę dramatyczną klęskę z ludowymi "Przyłącz się do zmiany" oraz "Po pierwsze, zatrudnienie".

To właśnie zatrudnienie było głównym tematem wypowiedzi Mariano Rajoya (obecnie premiera-elekta) podczas wielkiej debaty przedwyborczej, jaka odbyła się 7 listopada br. Już na początku programu prowadzący uznał ją za najbardziej umiędzynarodowioną debatę w historii kraju. Obejrzałem dyskusję w całości i, tak jak się spodziewałem, nie zmieniła ona wiele w preferencjach elektoratu. Zarówno Rajoy, jak i Alfredo Peréz Rubalcaba (kandydat PSOE) pojawili się w studiu solennie przygotowani, prezentując różne dane, wykresy, fakty. Widać było kontrast poglądów. Kiedy nacisk na równość szans w dostępie do pracy kładł Rajoy, Rubalcaba (dość niespodziewanie) twierdził, iż ważniejsze są opieka zdrowotna i edukacja. Kiedy ten pierwszy przywoływał zatrważające dane statystyczne kraju pogrążonego w kryzysie, jego rywal zarzucał mu przesadne operowanie suchymi liczbami i monotematyczność ("Gdybyśmy zorganizowali 41 takich debat, mówiłby pan to samo"). Na uwagę zasługuje dyskretność prowadzącego w liczeniu czasu na wypowiedzi (jeden czas dla każdego na cały blok) i brak jakichkolwiek pytań do polityków z zewnątrz. Wg sondażu dziennika "El Mundo", tylko 16% widzów po debacie zmieniło swój głos. Dla 65% ankietowanych zwycięzcą okazał się Mariano Rajoy.
Zwycięstwo centroprawicy niekoniecznie musi oznaczać "zwrot w prawo" w ojczyźnie Pabla Picassa i Salvadora Dali. Tradycyjne wartości tracą tu na popularności, znaczenie zyskuje wyzwolone, hedonistyczne podejście do życia. Rozwój tego nurtu, szczególnie w Madrycie, ma swoje korzenie w pierwszej połowie lat 80. Hiszpanie poczuli wówczas, że muszą odreagować wieloletnią dyktaturę konserwatywnego Franco i całonocne imprezowanie stało się normalnością. Atmosferę zadymionych lokali stolicy z tego okresu oddają dziś niektóre z filmów Pedro Almodovara, notabene Madrytczyka.
Zwycięstwo Partii Ludowej jest raczej głosem przeciwko dotychczasowej polityce rządu. Jak pokazuje historia, najpoważniejsza alternatywa dla socjalistów okupowała stanowiska rządowe tylko 8 lat od momentu przywrócenia demokracji w 1975r. W kadencji 1996-2000 gabinet Jose Marii Aznara spisał się bardzo dobrze, czego dowodem była reelekcja. Jeszcze tydzień przed wyborami w 2004r. PP prowadziło w sondażach. Jednak zamachy terrorystyczne w madryckich pociągach podmiejskich z 11 marca 2004r. odwróciły bieg wydarzeń. Do ataków przyznali się fanatycy islamscy, domagający się wyprowadzenia wojsk hiszpańskich z Iraku. Tego samego chciała opozycyjna PSOE i trzy dni później uzyskała wśród społeczeństwa poparcie większe niż konkurentka. Zamachy zmieniły więc układ sił aż na 7 lat, a Partia Ludowa straciła władzę właściwie jedynie przez konsekwencję w kwestii zaangażowania armii na Bliskim Wschodzie.
A co niedzielne wydarzenie na Półwyspie Iberyjskim może oznaczać dla Polski? Jeśli koncepcja polityki zagranicznej Mariano Rajoya będzie podobna do tej z lat 1996-2004, wydaje się to być nam na rękę. W owych latach, podczas gdy pomysłem opozycji była kooperacja z Niemcami i Francją, intencją Partii Ludowej było partnerstwo z Wielką Brytanią i Włochami, jako udana przeciwwaga dla silnego tandemu. Uzupełnia się to z polską wizją odbudowy Trójkąta Weimarskiego od początku lansowaną przez prezydenta Bronisława Komorowskiego i wspieraną przez rząd Platformy Obywatelskiej. Alternatywą może być też odnowa współpracy polsko-hiszpańskiej na arenie unijnej - prócz podobnego potencjału ludnościowego, pozycji i interesów w Europie, nasze kraje połączy również bliskość ideologiczna rządów. W kontekście wzmożonej ostatnio dyskusji na temat przyszłości UE, owo partnerstwo ma szansę mocno zyskać na znaczeniu. Jednak pierwszorzędną kwestią dla nowego rządu będzie uzdrowienie narodowej gospodarki. W końcu, jak osądził nagłówek poniedziałkowego wydania "El País", to kryzys zapewnił Partii Ludowej większość bezwzględną w Kortezach Generalnych.

Bartosz Wojnarowski
stosunki międzynarodowe, III rok
Madryt (program Erasmus)

Źródła:
http://www.elmundo.es/elecciones/elecciones-generales/resultados/
http://www.rtve.es/alacarta/videos/elecciones-20-n/cara-cara-rubalcaba-rajoy/1243540/
http://www.pism.pl/index/?id=d5cfead94f5350c12c322b5b664544c1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz