23. marca br. przeszedł wodowanie trzeci i, przynajmniej póki co, ostatni niszczyciel rakietowy klasy King Sejong The Great dla Daehanminguk Haegun, czyli marynarki wojennej Korei Płd.
Fakt ten może się nam wydawać zupełnie naturalny w związku z nieustannie napiętą sytuację na Półwyspie. Trzeba jednak zauważyć, że flota Korei Północnej jest znacznie słabsza od swej południowej rywalki i składa się przede wszystkim z jednostek przybrzeżnych i podwodnych, niszczyciel Seoae Ryu Seong-ryong jest natomiast okrętem pełnomorskim o wielkim potencjale przede wszystkim w zakresie zwalczania celów powietrznych. Wystarczy przytoczyć fakt, iż dzięki zamontowaniu na niszczycielach amerykańskich systemów ochrony powietrznej Aegis BMD wraz z rakietami SM-2 koreańska flota będzie piątą na świecie (po USA, Japonii, Hiszpanii i Norwegii) wykorzystującą to niezwykle zaawansowane uzbrojenie (zdolne zwalczać nie tylko samoloty wroga, ale nawet rakiety balistyczne) będące jedną z determinant bezsprzecznej dominacji US Navy na wszystkich oceanach świata.
Skoro zakup jednostek o tak wielkich możliwościach nie może być powodowany rywalizacją z północnym sąsiadem, wydaje się oczywiste, że Republika Korei postanowiła wspomóc wspólne wysiłki USA i Japonii na rzecz neutralizacji przez własne zbrojenia wzrostu potencjału marynarki Chińskiej Republiki Ludowej. Koreańczycy zdają sobie bowiem sprawę, że wobec wciąż galopującej gospodarki oraz szybko rosnącego budżetu wojskowego Chin ich sojusznicy być może nie będą w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwa i równowagi sił w regionie.
Korea Południowa świadomie wybrała w pełni podmiotową politykę zagraniczną nie zdając się wyłącznie na protekcję swych potężnych sojuszników regionalnych, a rozwijając własny potencjał militarny i starając się budować równorzędną, w miarę możliwości, pozycję wobec partnerów w teatrze Azji wschodniej. W świetle tej decyzji zastanawiać może postawa elit politycznych naszego kraju znajdującego się, przy zachowaniu odpowiedniej skali, w podobnej sytuacji geopolitycznej: sojusz transoceaniczny z USA, silni gospodarczo partnerzy regionalni w regionie oraz dość nieobliczalny, rosnący w siłę i zbrojący się sąsiad (oczywiście Federacja Rosyjska).
Postawa jest zastanawiająca, ponieważ nasi decydenci najwyraźniej uznali, iż nasz kraj w związku z członkostwem w Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego nie potrzebuje żadnych szerszych programów zbrojeniowych; ba, nasza armia poza pełnieniem obowiązków sojuszniczych poprzez uczestnictwo w misjach ,,pokojowych’’ jest nam niemal zbędna. Wystarczy przytoczyć tutaj okres cięć wydatków rządowych w najostrzejszej fazie kryzysu, kiedy budżet MON ucierpiał najbardziej z wyjątkiem… wydatków na PKW Afganistan. Doprawdy, nasi politycy wiele mogli by się nauczyć od swych koreańskich odpowiedników.
Źródła:
http://www.defenseindustrydaily.com/drs-wins-multiplexing-contract-for-korean-aegis-destroyers-0431/
http://www.altair.com.pl/start-6013
http://www.globalsecurity.org/military/world/dprk/navy.htm
Tomasz Walerowicz
stosunki międzynarodowe, I rok lic.
SEKCJA CHIŃSKO-KOREAŃSKA
wtorek, 3 maja 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz