środa, 30 grudnia 2009

"Najlepsza praca na świecie" prawie go zabiła

Okazuje się, że "najlepsza praca na świata" może być bardzo niebezpieczna. 34-letni Brytyjczyk Ben Southall został poparzony przez meduzę. Jego życiu i zdrowiu na szczęście nie zagraża już niebezpieczeństwo - donosi Reuters.

Ben Southall zyskał miano największego szczęściarza na świecie, gdy wygrał konkurs na posadę zarządcy australijskiej wyspy Hamilton. Do jego obowiązków, oprócz pilnowania rajskiej wyspy, należy pisanie tygodniowego bloga opatrzonego filmikami wideo i zdjęciami oraz uzupełnianie strony przedstawiającej atrakcje turystyczne Wielkiej Rafy Koralowej i stanu Queensland. Zarządca musi także dokarmiać 1,5 tys. gatunków ryb i żółwie żyjące w okolicach rafy.

Praca trwa pół roku po 24 godziny tygodniowo. Konto zarządcy powiększa się w tym czasie w przeliczeniu o około 300 tysięcy złotych.
Przez kilka miesięcy życie Brytyjczyka przypominało idyllę. Aż do chwili, gdy podczas przejażdżki skuterem wodnym, został poparzony przez niezwykle niebezpieczną meduzę zwaną irukandji.

"Uniknąłem stratowania przez kangura, pożarcia przez rekina, ugryzienia przez pająka lub węża, ale w ciągu kilku moich ostatnich dni na wyspie Hamilton zostałem poparzony przez małe stworzenie zwane irukandji" - napisał Southall na swoim blogu

Poparzenie przez meduzę irukandji może mieć tragiczne skutki - może bowiem doprowadzić do ataku serca i w rezultacie śmierci.

Jak widać nawet najlepsza praca na świecie ma swoje wady, oby było ich jak najmniej

Ania Klupa
Stosunki międzynarodowe I rok SUM

Na podstawie:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Najlepsza-praca-na-swiecie-prawie-go-zabila,wid,11815053,wiadomosc.html?ticaid=195fc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz